Julia wyłączyła ręką dzwoniący budzik. Tak jak
przypuszczała, nie spała prawie całą noc. Zasnęła na zaledwie
trzydzieści minut, ale obudziło ją jedno z częstych pomrukiwań chłopaka,
śpiącego za ścianą. Co jakiś czas dało się słyszeć jakieś jęki, ale
dziewczyna nie zwracała na to uwagi. Nie miała siły wstawać co kilka
minut, by kontrolować, czy wszystko jest w porządku.
Brunetka poszła do łazienki, by doprowadzić się do w miarę porządnego stanu, po czym weszła do sypialni i usiadła na łóżku.
- Kaka – szepnęła, lekko nim potrząsając. – Wstawaj.
Chłopak otworzył oczy. Widać było, że sen dopiero zaczął schodzić mu z powiek.
- Co ty tutaj robisz? Nie, co ja tutaj robię – poprawił się.
- Przyszedłeś odpocząć po bardzo wyczerpującej imprezie – mruknęła z nutką ironii w głosie.
- Przepraszam – jęknął Kaka, jakby nagle przypomniał sobie, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru. – Głupi byłem.
- Nieważne. Musimy jechać na stadion, zbieraj się – odparła tylko i wyszła. Nie będzie mu robić wyrzutów ani prawić kazań, ale nie będzie też udawać, że ani trochę jej to nie przeszkadzało. Nikomu nie podobałoby się, gdyby pijany facet przyszedł w środku nocy do domu i nie byłby nawet w stanie utrzymać się na nogach. Szczególnie, kiedy nie przyszedł na ustalone spotkanie.
Po dwudziestu minutach Kaka był już gotowy, więc razem zeszli do samochodu dziewczyny i ruszyli w stronę domu Kaki, by mógł zabrać rzeczy na trening.
- Głowa mi pęka – mruknął. – Słysze jak trawa rośnie.
Julia stłumiła śmiech.
- Dziwisz się? Byłeś prawie nieprzytomny.
- Jeszcze raz cię przepraszam. Nie chciałem, żeby tak wyszło. Rzadko zdarza mi się tyle wypić.
- Miałeś zły dzień.
- No właśnie. Mówiłem coś po pijaku?
Brunetka zawahała się. Nie chciała mu mówić o jego wczorajszym wyznaniu. To byłoby niemiłe, gdyby zaśmiał się jej w twarz, mówiąc jak w ogóle mógł powiedzieć coś tak głupiego. A jeśli była to prawda, to Julia tym bardziej nie chciała o tym słyszeć.
- Nie – skłamała, na co Kaka odetchnął z ulgą.
Wymienili jeszcze kilka zdań, a w między czasie Brazylijczyk wstąpił do domu.
Parkując swój samochód, Julia z radością spostrzegła, iż na parkingu nie ma nikogo, kto mógłby rozpowiadać plotki oraz swoje domniemania na ich temat. Weszli razem do środka, po czym się rozeszli.
- Jest pierwszy – odezwała się Bonnie, uśmiechając się przyjaźnie. – Więc niestety czeka cię cała zgraja tych facetów.
- Ciężka sprawa. – Zaśmiała się brunetka i ustawiła się za blatem.
Kolejną osobą, która przyszła do pracy był Angel.
- Dzień dobry, panie di Maria – przywitała go Julia z nieśmiałym uśmiechem na twarzy.
- Wiem, że robisz to specjalnie – wyparował chłopak. – Rzeczywiście, niepotrzebnie tak gwałtownie wczoraj zareagowałem. Przepraszam. Po prostu nie przywykłem do tego, że ktoś pracujący na Santiago mnie nie zna.
Dziewczyna zdziwiła się, lecz nie dała tego po sobie poznać.
- Oczywiście, rozumiem. Nic nie szkodzi. Ja też mogłam się trochę lepiej przygotować na pracę tutaj.
- Więc co, zgoda? – Wyciągnął ku niej rękę, a ona uścisnęła ją. – Angel.
- Julia.
- Może przyjdziesz potem pooglądać jak zgraja piłkarzyków ugania się za piłką? – Argentyńczyk sam nie wiedział dlaczego jej to zaproponował. Po pierwsze, co ona tam będzie robić, skoro – sądząc po jej braku wiedzy na temat nazwisk zawodników – nie interesuje się piłką nożną? Będzie się strasznie nudzić. A po drugie Julia nie wydawała mu się na tyle atrakcyjną dziewczyną, by ją zapraszać na treningi. No ale cóż, może przynajmniej zmieni o nim zdanie, a dobra atmosfera w pracy to przecież podstawa.
- Z miłą chęcią to zobaczę. – Uśmiechnęła się.
- To dobrze. Poza tym… – Zawahał się. – Mam coś dla ciebie. – Wyciągnął ze swojej torby małą książeczkę i wręczył ją dziewczynie. – Witaj na Santiago Bernabeu – odparł i poszedł do szatni.
Brunetka, lekko zmieszana tym co się stało, otworzyła prezent i ujrzała, że na każdej stronie jest zdjęcie jednego zawodnika z krótką informacją. Uśmiechnęła się sama do siebie. Kto by pomyślał, że taki nieprzyjemny początek znajomości już dzień później zaowocuje tak miłym upominkiem.
- No, no, no. – Usłyszała głos Bonnie. – Co ja widzę.
- Daj spokój. – Julia zarumieniła się lekko. Nie lubiła tego typu komentarzy, nawet jeśli ani trochę nie współgrały z prawdą.
Rudowłosa dziewczyna roześmiała się promiennie.
- Słyszałam, że zostałaś zaproszenie na trening. Wybierasz się?
Julia nie odpowiedziała, ponieważ po pocztę przyszedł kolejny z zawodników. Kiedy odszedł, kontynuowała:
- Fajnie byłoby tam iść i obeznać się trochę w piłce, ale to zależy od tego, ile ludzi jest na dzisiaj umówionych.
Bonnie wyglądała tak, jakby mocno się nad czymś zastanawiała.
- Zastąpię cię – powiedziała w końcu.
- To bardzo miłe, ale to dopiero mój drugi dzień, nie mogę sobie na to pozwolić.
- Nie ma sprawy, coś się wymyśli. ***
Xabi patrzył podejrzliwie na ciągle uśmiechniętą twarz przyjaciela. W pewnym momencie odciągnął go na bok tak, by żaden z przebierających się w szatni kolegów nie mógł ich usłyszeć.
- Co ty dzisiaj taki uśmiechnięty? – zapytał z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
- Już nawet nie można mieć dobrego humoru, bo od razu nabierasz podejrzeń – powiedział Angel bardziej do siebie niż do towarzysza stojącego przed nim.
- Po prostu nie często zdarza ci się mieć tak roześmianą buźkę. Czy ta nowa dziewczyna z recepcji ma z tym coś wspólnego?
- Głupoty gadasz.
- Nie wypieraj się. Widziałem, jak świetnie wam się rozmawiało i jak coś jej dajesz. Czyżby wreszcie coś w tobie pękło?
Argentyńczyk nie wiedział co odpowiedzieć na słowa przyjaciela.
- Po prostu nie chciałem się kłócić i zaczynać znajomości od tak negatywnych wydarzeń. Szczególnie, że prawdopodobnie wszyscy, włącznie z tobą, będziemy się teraz częściej widywać, jeśli ma tutaj pracować dłużej. Ty też powinieneś zadbać o dobre stosunki.
- Ja tam nie muszę się o nic martwić, bo nie wydarłem się na biedną dziewczynę za to, że nie znała mojego nazwiska.
- Będziesz mi to wypominał? – mruknął.
Xabi podniósł ręce w poddańczym geście, na co Angel machnął ręką i poszedł się przebierać. Znów Hiszpan zacznie go nieustępliwie męczyć w sprawie Julii, a on po raz kolejny będzie zmuszony znaleźć sobie nieskończoną ilość argumentów na to, że brunetka wcale nie zamieszała mu w głowie, a dzisiejsza rozmowa była tylko uprzejmością.
Kiedy wszyscy już byli gotowi na trening, wyszli na zieloną murawę Santiago Bernabeu i rozpoczęli standardową rozgrzewkę. Po jakimś czasie wzięli piłki i zaczęli się nimi bawić na różne sposoby. Zawsze mieli trening opierający się na różnego rodzaju wygłupach oraz zabawie. Nikt nigdy się nie nudził anie nie narzekał, a większość siedziała na stadionie do utraty sił. Angel lubił te treningi, ale nie zawsze miał ochotę na zostanie do końca. Czasami wolał po prostu jechać do domu.
Chłopak spojrzał na trybuny i ujrzał znajomą twarz, lecz trochę zagubioną twarz Julii. Uśmiechnął się do niej i pomachał na powitanie. Widać było, że stadion bardzo jej się podobał.
Teraz tylko wystarczyło się wykazać i wyczekiwać końca treningu, by móc zapytać o wrażenia.
Brunetka poszła do łazienki, by doprowadzić się do w miarę porządnego stanu, po czym weszła do sypialni i usiadła na łóżku.
- Kaka – szepnęła, lekko nim potrząsając. – Wstawaj.
Chłopak otworzył oczy. Widać było, że sen dopiero zaczął schodzić mu z powiek.
- Co ty tutaj robisz? Nie, co ja tutaj robię – poprawił się.
- Przyszedłeś odpocząć po bardzo wyczerpującej imprezie – mruknęła z nutką ironii w głosie.
- Przepraszam – jęknął Kaka, jakby nagle przypomniał sobie, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru. – Głupi byłem.
- Nieważne. Musimy jechać na stadion, zbieraj się – odparła tylko i wyszła. Nie będzie mu robić wyrzutów ani prawić kazań, ale nie będzie też udawać, że ani trochę jej to nie przeszkadzało. Nikomu nie podobałoby się, gdyby pijany facet przyszedł w środku nocy do domu i nie byłby nawet w stanie utrzymać się na nogach. Szczególnie, kiedy nie przyszedł na ustalone spotkanie.
Po dwudziestu minutach Kaka był już gotowy, więc razem zeszli do samochodu dziewczyny i ruszyli w stronę domu Kaki, by mógł zabrać rzeczy na trening.
- Głowa mi pęka – mruknął. – Słysze jak trawa rośnie.
Julia stłumiła śmiech.
- Dziwisz się? Byłeś prawie nieprzytomny.
- Jeszcze raz cię przepraszam. Nie chciałem, żeby tak wyszło. Rzadko zdarza mi się tyle wypić.
- Miałeś zły dzień.
- No właśnie. Mówiłem coś po pijaku?
Brunetka zawahała się. Nie chciała mu mówić o jego wczorajszym wyznaniu. To byłoby niemiłe, gdyby zaśmiał się jej w twarz, mówiąc jak w ogóle mógł powiedzieć coś tak głupiego. A jeśli była to prawda, to Julia tym bardziej nie chciała o tym słyszeć.
- Nie – skłamała, na co Kaka odetchnął z ulgą.
Wymienili jeszcze kilka zdań, a w między czasie Brazylijczyk wstąpił do domu.
Parkując swój samochód, Julia z radością spostrzegła, iż na parkingu nie ma nikogo, kto mógłby rozpowiadać plotki oraz swoje domniemania na ich temat. Weszli razem do środka, po czym się rozeszli.
- Jest pierwszy – odezwała się Bonnie, uśmiechając się przyjaźnie. – Więc niestety czeka cię cała zgraja tych facetów.
- Ciężka sprawa. – Zaśmiała się brunetka i ustawiła się za blatem.
Kolejną osobą, która przyszła do pracy był Angel.
- Dzień dobry, panie di Maria – przywitała go Julia z nieśmiałym uśmiechem na twarzy.
- Wiem, że robisz to specjalnie – wyparował chłopak. – Rzeczywiście, niepotrzebnie tak gwałtownie wczoraj zareagowałem. Przepraszam. Po prostu nie przywykłem do tego, że ktoś pracujący na Santiago mnie nie zna.
Dziewczyna zdziwiła się, lecz nie dała tego po sobie poznać.
- Oczywiście, rozumiem. Nic nie szkodzi. Ja też mogłam się trochę lepiej przygotować na pracę tutaj.
- Więc co, zgoda? – Wyciągnął ku niej rękę, a ona uścisnęła ją. – Angel.
- Julia.
- Może przyjdziesz potem pooglądać jak zgraja piłkarzyków ugania się za piłką? – Argentyńczyk sam nie wiedział dlaczego jej to zaproponował. Po pierwsze, co ona tam będzie robić, skoro – sądząc po jej braku wiedzy na temat nazwisk zawodników – nie interesuje się piłką nożną? Będzie się strasznie nudzić. A po drugie Julia nie wydawała mu się na tyle atrakcyjną dziewczyną, by ją zapraszać na treningi. No ale cóż, może przynajmniej zmieni o nim zdanie, a dobra atmosfera w pracy to przecież podstawa.
- Z miłą chęcią to zobaczę. – Uśmiechnęła się.
- To dobrze. Poza tym… – Zawahał się. – Mam coś dla ciebie. – Wyciągnął ze swojej torby małą książeczkę i wręczył ją dziewczynie. – Witaj na Santiago Bernabeu – odparł i poszedł do szatni.
Brunetka, lekko zmieszana tym co się stało, otworzyła prezent i ujrzała, że na każdej stronie jest zdjęcie jednego zawodnika z krótką informacją. Uśmiechnęła się sama do siebie. Kto by pomyślał, że taki nieprzyjemny początek znajomości już dzień później zaowocuje tak miłym upominkiem.
- No, no, no. – Usłyszała głos Bonnie. – Co ja widzę.
- Daj spokój. – Julia zarumieniła się lekko. Nie lubiła tego typu komentarzy, nawet jeśli ani trochę nie współgrały z prawdą.
Rudowłosa dziewczyna roześmiała się promiennie.
- Słyszałam, że zostałaś zaproszenie na trening. Wybierasz się?
Julia nie odpowiedziała, ponieważ po pocztę przyszedł kolejny z zawodników. Kiedy odszedł, kontynuowała:
- Fajnie byłoby tam iść i obeznać się trochę w piłce, ale to zależy od tego, ile ludzi jest na dzisiaj umówionych.
Bonnie wyglądała tak, jakby mocno się nad czymś zastanawiała.
- Zastąpię cię – powiedziała w końcu.
- To bardzo miłe, ale to dopiero mój drugi dzień, nie mogę sobie na to pozwolić.
- Nie ma sprawy, coś się wymyśli. ***
Xabi patrzył podejrzliwie na ciągle uśmiechniętą twarz przyjaciela. W pewnym momencie odciągnął go na bok tak, by żaden z przebierających się w szatni kolegów nie mógł ich usłyszeć.
- Co ty dzisiaj taki uśmiechnięty? – zapytał z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
- Już nawet nie można mieć dobrego humoru, bo od razu nabierasz podejrzeń – powiedział Angel bardziej do siebie niż do towarzysza stojącego przed nim.
- Po prostu nie często zdarza ci się mieć tak roześmianą buźkę. Czy ta nowa dziewczyna z recepcji ma z tym coś wspólnego?
- Głupoty gadasz.
- Nie wypieraj się. Widziałem, jak świetnie wam się rozmawiało i jak coś jej dajesz. Czyżby wreszcie coś w tobie pękło?
Argentyńczyk nie wiedział co odpowiedzieć na słowa przyjaciela.
- Po prostu nie chciałem się kłócić i zaczynać znajomości od tak negatywnych wydarzeń. Szczególnie, że prawdopodobnie wszyscy, włącznie z tobą, będziemy się teraz częściej widywać, jeśli ma tutaj pracować dłużej. Ty też powinieneś zadbać o dobre stosunki.
- Ja tam nie muszę się o nic martwić, bo nie wydarłem się na biedną dziewczynę za to, że nie znała mojego nazwiska.
- Będziesz mi to wypominał? – mruknął.
Xabi podniósł ręce w poddańczym geście, na co Angel machnął ręką i poszedł się przebierać. Znów Hiszpan zacznie go nieustępliwie męczyć w sprawie Julii, a on po raz kolejny będzie zmuszony znaleźć sobie nieskończoną ilość argumentów na to, że brunetka wcale nie zamieszała mu w głowie, a dzisiejsza rozmowa była tylko uprzejmością.
Kiedy wszyscy już byli gotowi na trening, wyszli na zieloną murawę Santiago Bernabeu i rozpoczęli standardową rozgrzewkę. Po jakimś czasie wzięli piłki i zaczęli się nimi bawić na różne sposoby. Zawsze mieli trening opierający się na różnego rodzaju wygłupach oraz zabawie. Nikt nigdy się nie nudził anie nie narzekał, a większość siedziała na stadionie do utraty sił. Angel lubił te treningi, ale nie zawsze miał ochotę na zostanie do końca. Czasami wolał po prostu jechać do domu.
Chłopak spojrzał na trybuny i ujrzał znajomą twarz, lecz trochę zagubioną twarz Julii. Uśmiechnął się do niej i pomachał na powitanie. Widać było, że stadion bardzo jej się podobał.
Teraz tylko wystarczyło się wykazać i wyczekiwać końca treningu, by móc zapytać o wrażenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz