sobota, 29 grudnia 2012

Cuatro

 W szatni panował ogromny hałas. Każdy coś mówił, krzyczał, wyrzucał z szafki czy zapinał zamki. Niektórzy brali prysznic, lecz większość miała go już za sobą.
 - Co myślicie o tej nowej recepcjonistce? – zapytał ktoś. Kaka nadstawił uszu.
- Całkiem miła. Wydaje się dość rozgarnięta – odparł Marcelo.
- Rozgarnięta? – oburzył się di Maria. – Dobre sobie. Nawet nie wie jak my się nazywamy! – krzyknął, stawiając nacisk na słowo ‘my’.
- Daj spokój. To jej pierwszy dzień – wtrącił Kaka. Chciał ją jakoś bronić przed negatywnymi opiniami, jednak mówił bardzo spokojnie.
- To niczego nie wyjaśnia.
- Uspokójcie się. Ważne, że fajna z niej dupa – odezwał się Ronaldo. – Kto się pisze?
- Nawet się do niej nie zbliżaj, lalusiowaty pedale – warknął Kaka. Jego spokojne dotąd oczy, teraz przepełnione były gniewem.
- O, widzę, że ktoś tu już się nią zajmuje. Nie wiedziałem, że to twoja kolejna dziwka – powiedział brunet z ironią.
- Zamknij się, albo rozwalę ci ten słodki ryjek. – Kaka wstał, wziął swoją torbę i ruszył do wyjścia.
 Nie cierpiał Ronaldo. Od zawsze czuł do niego niechęć. Razem z chłopakami często się z niego nabijali – to było ich ulubiona zajęcie w szatni. Kaka nie rozumiał, dlaczego każda dziewczyna tak za nim szalała. Tona żelu na włosach i pomadka wcale nie wyglądały atrakcyjnie, a mimo to mógł mieć każdą. I miał. Zmieniał dziewczyny jak rękawiczki, każdej dając nadzieję na wspólną i świetlaną przyszłość. Owszem, Kaka również nie traktował kobiet z należytym szacunkiem, ale chociaż ich nie oszukiwał, a warunki umowy uzgadniał razem z nimi. Przynajmniej żadna przez niego nie płakała z powodu złamanego serca.
 Brazylijczyk wsiadł do swojego samochodu i ruszył przed siebie. Doskonale wiedział, gdzie chciał się udać, ale równie dobrze wiedział, że nie może. To byłoby zbyt ryzykowne. Poza tym, działania wykonywane pod wpływem impulsu, w jego przypadku, kończyły się zazwyczaj źle.
 Skręcił więc gwałtownie i udał się do klubu. Wchodząc do środka, ujrzał jedną ze swoich nocnych przyjaciółek. Usiadł obok niej z uśmiechem na twarzy.
- Czystą – mruknął do barmana.
- No proszę, proszę, któż to się zjawił – odezwała się dziewczyna, zakładając za ucho kosmyk blond włosów. – Dawno się nie widzieliśmy.
- Wybacz, brakuje mi czasu – skłamał i wypił kieliszek, który podał mu mężczyzna. Gestem ręki poprosił o to samo.
- Ale jednak znalazłeś czas, żeby przyjść tutaj – mruknęła. Jej głos stawał się coraz bardziej uwodzicielski.
- Najwyraźniej czułem, że tutaj będziesz. – Kolejne kłamstwo.
 Dziewczyna zaśmiała się.
 Po kilku kolejkach Kaka nie do końca wiedział co robi, a blondynka coraz bardziej się do niego przybliżała. W pewnym momencie chwyciła jego dłoń i położyła ją sobie na udzie.
- Pamiętasz? – zapytała, przesuwając rękę coraz wyżej.
 Pamiętał. Doskonale pamiętał każdy skrawek jej zmysłowego i pięknego ciała. Te nogi, ten brzuch, te piersi… Wspaniałe, lecz nie najlepsze.
 Brazylijczyk wstał, po czym ruszył do wyjścia. Dziewczyna chwyciła go za rękę i pociągnęła ku sobie.
- Gdzie idziesz? – zapytała.
 Nie odpowiedział. Wyrwał rękę z jej uścisku i chwiejnym krokiem wyszedł z lokalu. Tym razem nie przejmował się czy może, czy wypada, czy wolno… Po prostu poszedł tam, gdzie chciał udać się już wcześniej.
***
 Zalewając kubek z kawą wrzątkiem, westchnęła cicho. Spojrzała na zegarek. Było już późno, a jego nadal nie było. Nigdy nie zdarzyło się, żeby się spóźnił. Może zapomniał i poszedł do kogoś innego. Cóż, nieważne. Wzruszyła ramionami i usiadła na wielkiej kanapie z kubkiem pobudzającej kofeiny. Para delikatnie muskała jej twarz. Wzięła malutki łyk, by się nie poparzyć i włączyła telewizor. Leciała akurat powtórka jakiegoś meczu. Po chwili dostrzegła, że to mecz Realu. Zaczęła szukać wzrokiem swojego nocnego towarzysza, lecz zamiast niego zobaczyła Angela strzelającego bramkę na dwa do zera. Chłopak jest niezły – pomyślała. Gdyby nie był, nie grałby w tak dobrym klubie.
 Nagle usłyszała głośnie i nieustające pukanie do drzwi. Podeszła do nich i pociągnęła za klamkę. W progu zobaczyła podpierającego się o ścianę Kakę.
- Cześć, chica. Mogę wejść? – zapytał.
- Oczywiście, wchodź.
 Brunet zrobił krok i wywrócił się tuż przed jej nogami. Julia szybko uklęknęła przy nim i objęła jego twarz dłońmi.
- Noc ci nie jest?
 Kaka zaprzeczył ruchem głowy i zaczął się śmiać.
- Jesteś pijany – mruknęła dziewczyna, pomagając mu wstać. Zaprowadziła go do sypialni. – Co ty robiłeś?
- Oblewałem kłótnię i swoją beznadziejność.
- Chyba się dzisiaj nie dogadamy – szepnęła sama do siebie. – Prześpij się, a jutro razem pojedziemy na Santiago, bo dzisiaj cię nie wypuszczę.
- Kocham cię – wyparował.
 Julia zamrugała kilkakrotnie ze zdziwienia, jednak szybko się otrząsnęła.
- Jesteś pijany – powtórzyła. – Śpij już.
 Wyszła z pokoju, zamykając cicho drzwi. Dobrze, że Kaka nie będzie jutro niczego pamiętać. Ludzie pod wpływem alkoholu często mówią różne głupie rzeczy, więc to wyznanie pewnie też było tego rodzaju głupotą.
- Julia! – Usłyszała cichy głos dochodzący zza drzwi sypialni. Weszła do środka.
- Co jest?
- Połóż się obok mnie – poprosił.
- To chyba nie jest dobry pomysł – mruknęła, jednak widząc błagalny wręcz wzrok bruneta, spełniła jego prośbę.
- Ja nie żartowałem.
- Z czym?
- Z tym, że cię kocham.
- Dobrze, dobrze. Śpij wreszcie.
 Kaka chwycił ją delikatnie za dłoń.
- Ty też mnie kochasz?
 Julia odetchnęła głęboko.
- Śpij – powtórzyła.
 Brazylijczyk posłuchał i zamknął oczy. Alkohol zdecydowanie nie działał na niego dobrze. Ale czy w ogóle ten wysokoprocentowy napój może wpływać na kogoś pozytywnie? Chyba nie, a Kaka był tego idealnym przykładem. Na całe szczęście, jego oddech szybko stał się miarowy i spokojny, więc dziewczyna mogla wyjść. Jednak nie miała serca ściągać jego ręki ze swojej dłoni. Nadal tam leżała, lecz nie była zaciśnięta. Julia zaczęła się bawić jego palcami. Przez chwilę trzymała je nawet przy swoim policzku, lecz gdy chłopak zaczął mruczeć coś niezrozumiałego przez sen, wstała i poszła do łazienki wykonać wszystkie niezbędne czynności. Potem wróciła do salonu. Wzięła do rąk kubek z zimną już kawą i dopiła ją. Ani trochę nie podobało jej się to, że Kaka przyszedł do niej pod wpływem alkoholu. Myślała, że będą razem świętować zakończenie jej pierwszego dnia w pracy, że Kaka sprawi, by zapamiętała go jak najlepiej, zapominając przy okazji o nieprzyjemnej sytuacji z di Marią. Jednak stało się inaczej i nic nie mogła na to poradzić. Po prostu musiała przetrwać do rana. Położyła się na kanapie. Całe szczęście, że była wygodna. Mimo to, nie mogła zasnąć i wszystko wskazywało na to, że nie była to wyłącznie wina kofeiny w kawie. Co ona jutro zrobi? Jak to będzie wyglądało, gdy rano zaparkuje na parkingu samochód, z którego wysiądzie również Kaka? Ludzie od razu zaczną gadać, a oni nie będą mieli jak się wytłumaczyć. To będzie straszne. Czeka ją bardzo ciężki dzień po równie ciężkiej nocy, ponieważ było mało prawdopodobne, że uda jej się choć na chwilę zasnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz