Bonnie
pokazała Julii prawie wszystkie miejsca w pracy już w pierwszym dniu,
oprócz tego jednego. Wielka szkoda, że brunetka dopiero teraz po raz
pierwszy ujrzała murawę Santiago Bernabeu. Wszystko było tutaj
wspaniałe, a wielkość boiska oraz ilość trybun powalały na kolana. O
takim stadionie marzyła chyba każda drużyna. I każda drużyna marzyła o
takich zawodnikach. Każdy z nich bawił się piłkami, ale robili to tak
precyzyjnie i dokładnie, że wyglądali jak postacie z gry komputerowej –
nieomylne i zawsze wykorzystujące nadarzające się okazje.
Patrzyła
na grupę mężczyzn z podziwem. Na twarzy każdego z nich malował się
uśmiech sześcioletniego dziecka, dostającego wielkiego lizaka. Wydawali
się być tacy radośni i szczęśliwi. Tylko Kaka od czasu do czasu się
krzywił, ale to nic dziwnego. Po takiej ilości alkoholu z pewnością miał
ogromnego kaca. W pewnym momencie zauważyła, że Brazylijczyk idzie w
jej kierunku.
- Co jest, główka boli? – zagadnęła, na co chłopak przewrócił teatralnie oczyma.
- Nie kpij sobie ze mnie, tylko chodź z nami pograć.
- Chyba oszalałeś. Przecież ja nie potrafię nawet dobrze kopnąć tej waszej piłki. Poza tym, nie jestem tam chyba mile widziana.
- Co ty mówisz? Nie marudź. Jak już tutaj przyszłaś, to trzeba z tego skorzystać. A tak w ogóle, co cię skłoniło do przyjścia?
Brunetka zawahała się przez chwilę.
- Angel mnie zaprosił – powiedziała w końcu.
- Angel? – mruknął Kaka.
- Tak. Czy to coś złego? Wydaje się być sympatyczny.
- Wczoraj mówiłaś coś innego…
- Skąd wiesz co mówiłam? Byłeś pijany!
Kaka zaśmiał się cicho.
-
To, że facety jest pijany nie znaczy, że o niczym nie pamięta. Akurat
ja zapamiętałem całą naszą rozmowę i to, co mówiłaś w nocy, kiedy do
mnie przyszłaś.
No tak, zapomniała o tym! Poszła sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Nagle uświadomiła sobie o wyznaniu chłopaka.
- Pamiętasz całą naszą rozmowę? – zapytała niepewnie.
- Co do joty. Ale to nieistotne. Po prostu zrób mi tę przyjemność i chodź tam do nas.
Julia
przez chwilę szukała jakiejś sensownej wymówki, lecz w końcu się
zgodziła. Wbrew jej oczekiwaniom, nikt nie okazywał niechęci do niej, a
ona bardzo dobrze się bawiła mimo, że po prostu usiadła sobie na murawie
i raczej nie brała czynnego udziału w ich zabawach. Co jakiś czas
dosiadał się do niej któryś z piłkarzy, jednak nie moli robić sobie zbyt
długich przerw. Najwięcej czasu spędziła chyba z Jose Mourinho. Trener
opowiedział jej trochę o sobie, swoich poprzednich klubach, o samym
Realu i jego graczach. Mężczyzna sprawiał wrażenie bardzo miłego. Jedyne
co o nim wiedziała zanim zaczęła tutaj pracować było to, iż uznawano go
za najlepszego trenera.
Jakiś
czas później Julia musiała wrócić do pracy. Była bardzo wdzięczna
Bonnie, że zgodziła się ją zastąpić, mimo tak krótkiej znajomości.
Wiedziała, że nie powinna się na to zgadzać, ale pokusa zobaczenia tego
treningu była znacznie silniejsza. Więcej razy tego nie zrobi, ponieważ
mogłoby się to bardzo źle skończyć. Miała naprawdę dobrą pracę – a
przynajmniej takie wrażenie odnosiła po tych kilku dniach – i nie
chciała jej stracić przez swoją głupotę. Pomachała więc wszystkim
oznaczając tym samym, że ich opuszcza. Kilku zawodników bardzo chciało
ją zatrzymać, lecz ona i tak nie dała się przekonać i wróciła na
recepcję.
- Dzięki, Bonnie.
- Nie ma sprawy. – Uśmiechnęła się. – Mam nadzieję, że się opłacało.
Julia zaśmiała się cicho.
- Oczywiści, że się opłacało.
-
To dobrze – powiedziała, po czym odeszła. Najwyraźniej miała inne
rzeczy do zrobienia. Widać było, że rudowłosa dziewczyna jest pracowita i
uczynna. Wydawało się również, że lubiła towarzystwo i nie była typem
egoistki. Takich ludzi można ze świecą szukać. W tych czasach ciężko o
porządną osobę, o dobrej przyjaźni nie wspominając. Większość mężczyzn
nie zwraca już uwagi na charakter kobiet, ale na ich wygląd oraz na to,
czy dziewczyna ‘ma czym oddychać’. Kiedyś to nie miało większego
znaczenia, lecz czasy się zmieniają, ludzie także. Jednakże nie można do
końca poddawać się stereotypom, bo przecież nie każdy facet to świnia,
tak samo jak nie każda blondynka jest głupia. Są osoby, dla których
warto się poświecić.
Z rozmyślań wyrwał ją męski głos.
- Jak ci się podobało? – To był Angel. Stał razem ze swoim przyjacielem, uśmiechając się promiennie.
- Bardzo fajnie. Każdy wasz trening tak wygląda?
- Raczej tak. Oczywiście zdarzają się męczące i wyczerpujące dni, ale staramy się tego unikać.
-
To dziwne. Taki dobry klub. Wydawałoby się, że musicie ćwiczyć bardzo
ciężko, żeby osiągnąć tak zaskakujące wyniki. Pierwsze miejsce w tabeli
to jednak nie pikuś.
Angel roześmiał się promiennie.
-
Widzę, że trochę się zorientowałaś co i jak. – Puścił jej oczko. – Ale
to głównie zasługa Mou. Mówi nam wiele przydatnych rzeczy, z którymi
miał już wcześniej do czynienia – dodał. – A tak przy okazji – mruknął,
dając lekkiego kuksańca w bok Alonso, a ten odszedł. – Może wybrałabyś
się ze mną na kawę? – Sam nie wiedział dlaczego to powiedział. Nie mógł
zapanować nad potokiem słów, wypływających z jego ust.
- Bardzo bym chciała, ale już się z kimś umówiłam. – Z Kaką, dodała w myślach, lecz nie odważyła się tego powiedzieć na głos.
- Rozumiem. W takim razie do poniedziałku. – Posłał jej słaby uśmiech i dołączył do Xabiego stojącego na zewnątrz.
Brunetka
była trochę zdezorientowana. Najpierw ten prezent, a teraz zaproszenie
na kawę. Angela dotknęła bardzo szybka i gwałtowna zmiana nastroju i
nastawienia do niej. Może po prostu taki miał charakter. Julia wzruszyła
lekko ramionami i wróciła do swojej pracy.
***
Ubierał
się powoli, wciąż rozmyślając nad słowami Julii na treningu. Di Maria
zaprosił ją, a ona bez cienia zawahania zgodziła się przyjść i pooglądać
jak grupa facetów bawi się piłkami niczym dzieci na podwórku. Lecz
najdziwniejsze w tym wszystkim była tak duża zmiana obojga.
Kiedy
zamykał drzwi do mieszkania obiecał sobie, że nie będzie sobie tym
zawracać głowy. Szedł do Julii i to było w tym momencie najważniejsze.
Chciał się odprężyć i wynagrodzić dziewczynie jego zachowanie
poprzedniej nocy. Przeprosiny bardzo jej się należał i miał nadzieję, że
taka forma ją zadowoli.
Dochodząc do jej domu, wymalował na swojej twarzy uwodzicielski uśmiech.
-
Cześć, chica – powiedział, kiedy ujrzał jej twarz w progu. Wszedł do
środka i od razu złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Dziewczyna nie
protestowała. Wręcz przeciwnie, zaciągnęła go do salonu i oboje
położyli się na dużej kanapie. Poprzedniej nocy Julia wściekała się na
niej na Kakę, ale tym razem była zachwycona. Skupiała się wyłącznie na
dłoniach chłopaka, błądzących po jej ciele oraz jego pocałunkach,
doprowadzających do przyjemnego drżenia.
- Przepraszam – szepnął Brazylijczyk.
-
Nie szkodzi. Kaka, Kaka, Kaka… – mruczała mu uwodzicielskim głosem do
ucha, na co chłopak zaczął ściągać Julii bluzkę. Obojga ogarnęła fala
namiętności i podniecenia. Pragnęli siebie jak nigdy wcześniej. Jak
młoda para, chcąca zrobić to po raz pierwszy w życiu.
Nagle
oboje usłyszeli czyjś płacz i czar prysł. Brunetka otworzyła z
przerażenia oczy, szybko ubrała bluzkę i wybiegła z pokoju. Kaka
wpatrywał się w drzwi. Po chwili Julia wróciła, a chłopaka całkowicie
zamurowało. Przetarł z niedowierzaniem powieki, jakby chciał z nich
zetrzeć ten widok. Brunetka stała, trzymając kogoś za rękę.
- To Sonea – powiedziała. – Moja córka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz