Dziewczynka stała, trzymając za ucho królika-maskotkę i
wpatrywała się wielkimi, brązowymi oczyma w mężczyznę siedzącego przed
nimi.
- Kaka? – odezwała się niepewnie Julia, na co ten tylko przeniósł swój wzrok na nią, po czym wstał i chciał ruszyć do drzwi. – Gdzie ty idziesz? Zaczekaj! – Szarpnęła go za ramię. – Wiem, że to dla ciebie szok, ale dam mi chociaż wyjaśnić!
Kaka nagle się ożywił.
- Co ty chcesz mi wyjaśnić?
- Całą tą sytuację.
- Po prostu mnie okłamałaś – wyparował.
- Słucham? Chyba sobie żartujesz! Nie okłamałam cię, bo nigdy o to nie pytałeś! Wiesz jaki był układ! Nie interesowaliśmy się życiem prywatnym. Żadnych emocji, tylko seks! – Julia krzyczała wniebogłosy. Oskarżenie Brazylijczyka wyprowadziło ją z równowagi.
- A może coś się zmieniło?
- Niby co?
Oboje krzyczeli na siebie, jakby kompletnie zapominając o porze dnia i biednej Sonei, siedzącej teraz na fotelu. Trzęsła się ze zdenerwowania, ale nie zapłakała.
- Może to, że coś do ciebie czuję?
- To już nie moja sprawa – zawołała brunetka, a chwilę później uświadomiła sobie, co tak naprawdę powiedziała i zrobiło jej się głupio. – Kaka, ja przepraszam – szepnęła, ale chłopak nie dał jej dokończyć.
- Pójdę już – mruknął i wyszedł.
Julia usiadła obok swojej córki i schowała twarz w dłoniach. Zaczęła płakać. Kaka nic złego jej nie zrobił, a ona potraktowała go w tak okropny sposób. Spontanicznie wykrzyknęła mu w twarz to, czego nigdy nie odważyłaby się powiedzieć w normalnych warunkach.
- Nie płacz, mamusiu – powiedziała słodziutkim głosem Sonea.
- Dobrze, kochanie. – Pogłaskała ją po główce. – Chodź, prześpij się, na pewno jesteś zmęczona. – Julia zaprowadziła córkę do jej pokoju. Ciągle starała się powstrzymać napływające do oczu łzy. Nie chciała, by dziewczynka widziała, ją dłużej w takim stanie. Szczególnie, gdy jej mama płakała przez mężczyznę, którego nigdy wcześniej nie widziała na oczy. Jednak gdy Sonea usnęła, po policzkach Julii znów popłynęły słone łzy. Każda z nich była ogromna, jakby wszystkie z osobna chciały zawrzeć całe cierpienie brunetki. Była na siebie niesamowicie wściekła. Jej reakcja była zbyt pochopna i zupełnie niepotrzebna. Poza tym, było niemalże pewne, że Kaka w końcu się przełamie. A przynajmniej było to pewne po tym, kiedy zaczęli się umawiać poza łóżkiem. Szkoda, że wcześniej tego nie zauważyła. Nie powinni tego robić. Julia nie chciała się teraz wiązać. Musiała zająć się swoją córką i utrzymywaniem przyzwoitej pozycji w pracy. To musiało zostać jej priorytetem, a Kaka nie mógł tego zmienić. Poza tym, jak miałaby z nim być, skoro nie czuje do niego nic więcej? Przecież to wbrew jakimkolwiek wartościom życiowym, o własnym sercu nie wspominając. Nie można udawać, że się kogoś kocha, bo potem się cierpi. Uczucie powinno być szczere, ponieważ tylko wtedy związek ma szanse przetrwać. Nic nie jest w stanie usprawiedliwić osoby, wiążącej się z kimś bez miłości. Nawet dobro dziecka. Poza tym, Sonea miała już prawie sześć lat i z pewnością trudno byłoby jej się przyzwyczaić do kogoś nowego w domu. Dla dziecka, które prawie cały czas spędza u dziadków to byłby szok, chociaż może dzięki nowemu domownikowi nie musiałaby już przesiadywać poza swoim prawdziwym mieszkaniem. Jednak Kaka z pewnością nie jest odpowiednim kandydatem na głowę rodziny. To, czy zrezygnowałby z nocnych koleżanek dla jednej kobiety – do tego z małym dzieckiem – było dość wątpliwą sprawą. Ale czy chłopak w ogóle będzie chciał utrzymywać jakiekolwiek kontakty z Julią po tym, czego się dowiedział? Sądząc po jego reakcji to będzie ciężko choćby dostać się do niego i przeprosić, bo pewnie za każdym razem, gdy ją zobaczy, odwróci się na pięcie i ucieknie. Jednakże Julia postanowiła starać się ze wszystkich sił go jakoś przekonać i wszystko mu wyjaśnić. A jutro spędzi cały dzień ze swoją córką, by jakoś wynagrodzić jej tę noc. ***
Siedział na ławce w parku, a obok była tylko ciemna noc, miejscami rozświetlona przez latarnie. Butelka, trzymana przez niego w ręce, mieniła się i odbijała promienie światła. W głowie kłębiło mu się tysiące pytań w związku z zaistniałą sytuacją. Nie potrafił ich uspokoić i uporządkować. Był wręcz sparaliżowany tym, co usłyszał od brunetki tego wieczora. Informacja o tym, że ta młoda i śliczna dziewczyna była już matką całkowicie go przerosła. Ani przez sekundę nie przyszło mu do głowy, iż sprawa aż tak się rozwinie. Teraz siedział, pijąc alkohol i myśląc o tym wszystkim. Miał wielką ochotę zapić się na śmierć i o wszystkim po prostu zapomnieć, lecz był zbyt wielkim tchórzem, by odebrać sobie życie. Nawet jeśli był aż tak zdołowany jak w tej chwili. Po raz pierwszy w życiu jakaś kobieta dała mu kosza. Chociaż musiał przyznać, że jego reakcja na wieść o Sonei była zbyt pochopna i może dlatego Julia zareagowała w ten sposób na jego wyznanie.
Wziął kolejny łyk napoju i z żalem uświadomił sobie, że całkowicie opróżnił butelkę. Wrzucił ją do kosza stojącego obok, po czym położył się na ławce. Był zbyt wyczerpany na dalsze rozmyślania, więc utonął w ramionach Morfeusza. ***
Ranek był niezwykle piękny. Ulice Madrytu tonęły w promieniach słonecznych. Ludzie chodzili uśmiechnięci i weseli, wiedząc, że pogoda z całą pewnością nie będzie w stanie zepsuć im planów.
Julia patrzyła przez okno na tych wszystkich ludzi, pijąc mocną, czarną kawę, która miała ją rozbudzić. Długo nie mogła zasnąć, bijąc się z myślami, jednak w końcu udało jej się to zrobić.
Nagle usłyszała dźwięk małych stóp idących po podłodze. Chwilę później w progu stanęła mała Sonea, trzymająca w ręce swojego wiecznego towarzysza i pocierająca oczka. Julia szybko wymalowała na twarzy uśmiech.
- Dzień dobry, kochanie – odezwała się do córki. – Wyspałaś się? – Kiedy Sonea siknęła potwierdzająco główką, Julia dodała – Usiądź, zrobię ci śniadanie.
Chwilę później dziewczyna ze smakiem zjadała naleśniki przygotowane przez brunetkę.
- Co powiesz na wypad do lasu? – zapytała Julia, kiedy dziewczyna wsunęła do ust ostatni kęs naleśnika.
- Taaaaak! – krzyknęła radośnie.
Obie ubrały się, wzięły najpotrzebniejsze rzeczy i poszły do lasu. Julia od zawsze uwielbiała tam chodzić na jagody czy maliny. Ze swoją mamą spędziła pośród tych drzew najprzyjemniejsze chwile swojego dzieciństwa, a kiedy była już ciągle buntującą się nastolatką, również tutaj przychodziła, by wypłakać się po kłótni z rodzicami, przyjaciółmi lub chłopakiem. Czuła się tutaj dobrze i chyba do tej pory nic w tej kwestii się nie zmieniło.
Kiedy dotarły, poszukały małej polanki, na której Julia spędzała większość swojego czasu, po czym rozłożyły koc i usiadły. Sonea już chwilę później biegała w pobliżu, poszukując leśnych owoców, które uwielbiała. Była najwspanialszą rzeczą, jaka mogła się przytrafić w życiu Julii. Mimo tego, że gdy Sonea się urodziła, Julia była młoda i głupia, nie żałowała tego posunięcia, jakim było zajście w ciążę. I nawet jeśli Kaka miałby się do niej już nigdy nie odezwać, niczego nie mogłaby wypomnieć tej małej istotce. To dzięki niej, na twarzy brunetki prawie codziennie pojawiał się uśmiech.
Nagle jej przemyślenia przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu.
- Słucham – odezwała się do słuchawki.
- Cześć, tutaj Angel. Nie przeszkadzam?
Julia zamrugała kilkakrotnie.
- Nie, oczywiście, że nie. Właśnie jestem z córką w lesie – powiedziała ostrożnie, na co odpowiedziało jej głuche milczenie.
- Masz córkę? – spytał powoli.
- Tak. Ma na imię Sonea, czy to jakiś problem?
- Nie, nie, ale to trochę szokująca wiadomość. Ale nieważne. Miałabyś może ochotę się dzisiaj spotkać?
- Bardzo chętnie, ale chciałabym spędzić ten dzień tutaj, z córką. Jeśli chcesz to przyjedź. – Podała mu dokładne miejsce, a gdy się zgodził, rozłączyła się i uśmiechnęła do siebie. Chociaż on był wyrozumiały i nie chciał zrywać kontaktu po tym, jak dowiedział się o Sonei. Był o wiele bardziej dojrzały niż Kaka, a to się liczyło. Nawet bardzo.
- Kaka? – odezwała się niepewnie Julia, na co ten tylko przeniósł swój wzrok na nią, po czym wstał i chciał ruszyć do drzwi. – Gdzie ty idziesz? Zaczekaj! – Szarpnęła go za ramię. – Wiem, że to dla ciebie szok, ale dam mi chociaż wyjaśnić!
Kaka nagle się ożywił.
- Co ty chcesz mi wyjaśnić?
- Całą tą sytuację.
- Po prostu mnie okłamałaś – wyparował.
- Słucham? Chyba sobie żartujesz! Nie okłamałam cię, bo nigdy o to nie pytałeś! Wiesz jaki był układ! Nie interesowaliśmy się życiem prywatnym. Żadnych emocji, tylko seks! – Julia krzyczała wniebogłosy. Oskarżenie Brazylijczyka wyprowadziło ją z równowagi.
- A może coś się zmieniło?
- Niby co?
Oboje krzyczeli na siebie, jakby kompletnie zapominając o porze dnia i biednej Sonei, siedzącej teraz na fotelu. Trzęsła się ze zdenerwowania, ale nie zapłakała.
- Może to, że coś do ciebie czuję?
- To już nie moja sprawa – zawołała brunetka, a chwilę później uświadomiła sobie, co tak naprawdę powiedziała i zrobiło jej się głupio. – Kaka, ja przepraszam – szepnęła, ale chłopak nie dał jej dokończyć.
- Pójdę już – mruknął i wyszedł.
Julia usiadła obok swojej córki i schowała twarz w dłoniach. Zaczęła płakać. Kaka nic złego jej nie zrobił, a ona potraktowała go w tak okropny sposób. Spontanicznie wykrzyknęła mu w twarz to, czego nigdy nie odważyłaby się powiedzieć w normalnych warunkach.
- Nie płacz, mamusiu – powiedziała słodziutkim głosem Sonea.
- Dobrze, kochanie. – Pogłaskała ją po główce. – Chodź, prześpij się, na pewno jesteś zmęczona. – Julia zaprowadziła córkę do jej pokoju. Ciągle starała się powstrzymać napływające do oczu łzy. Nie chciała, by dziewczynka widziała, ją dłużej w takim stanie. Szczególnie, gdy jej mama płakała przez mężczyznę, którego nigdy wcześniej nie widziała na oczy. Jednak gdy Sonea usnęła, po policzkach Julii znów popłynęły słone łzy. Każda z nich była ogromna, jakby wszystkie z osobna chciały zawrzeć całe cierpienie brunetki. Była na siebie niesamowicie wściekła. Jej reakcja była zbyt pochopna i zupełnie niepotrzebna. Poza tym, było niemalże pewne, że Kaka w końcu się przełamie. A przynajmniej było to pewne po tym, kiedy zaczęli się umawiać poza łóżkiem. Szkoda, że wcześniej tego nie zauważyła. Nie powinni tego robić. Julia nie chciała się teraz wiązać. Musiała zająć się swoją córką i utrzymywaniem przyzwoitej pozycji w pracy. To musiało zostać jej priorytetem, a Kaka nie mógł tego zmienić. Poza tym, jak miałaby z nim być, skoro nie czuje do niego nic więcej? Przecież to wbrew jakimkolwiek wartościom życiowym, o własnym sercu nie wspominając. Nie można udawać, że się kogoś kocha, bo potem się cierpi. Uczucie powinno być szczere, ponieważ tylko wtedy związek ma szanse przetrwać. Nic nie jest w stanie usprawiedliwić osoby, wiążącej się z kimś bez miłości. Nawet dobro dziecka. Poza tym, Sonea miała już prawie sześć lat i z pewnością trudno byłoby jej się przyzwyczaić do kogoś nowego w domu. Dla dziecka, które prawie cały czas spędza u dziadków to byłby szok, chociaż może dzięki nowemu domownikowi nie musiałaby już przesiadywać poza swoim prawdziwym mieszkaniem. Jednak Kaka z pewnością nie jest odpowiednim kandydatem na głowę rodziny. To, czy zrezygnowałby z nocnych koleżanek dla jednej kobiety – do tego z małym dzieckiem – było dość wątpliwą sprawą. Ale czy chłopak w ogóle będzie chciał utrzymywać jakiekolwiek kontakty z Julią po tym, czego się dowiedział? Sądząc po jego reakcji to będzie ciężko choćby dostać się do niego i przeprosić, bo pewnie za każdym razem, gdy ją zobaczy, odwróci się na pięcie i ucieknie. Jednakże Julia postanowiła starać się ze wszystkich sił go jakoś przekonać i wszystko mu wyjaśnić. A jutro spędzi cały dzień ze swoją córką, by jakoś wynagrodzić jej tę noc. ***
Siedział na ławce w parku, a obok była tylko ciemna noc, miejscami rozświetlona przez latarnie. Butelka, trzymana przez niego w ręce, mieniła się i odbijała promienie światła. W głowie kłębiło mu się tysiące pytań w związku z zaistniałą sytuacją. Nie potrafił ich uspokoić i uporządkować. Był wręcz sparaliżowany tym, co usłyszał od brunetki tego wieczora. Informacja o tym, że ta młoda i śliczna dziewczyna była już matką całkowicie go przerosła. Ani przez sekundę nie przyszło mu do głowy, iż sprawa aż tak się rozwinie. Teraz siedział, pijąc alkohol i myśląc o tym wszystkim. Miał wielką ochotę zapić się na śmierć i o wszystkim po prostu zapomnieć, lecz był zbyt wielkim tchórzem, by odebrać sobie życie. Nawet jeśli był aż tak zdołowany jak w tej chwili. Po raz pierwszy w życiu jakaś kobieta dała mu kosza. Chociaż musiał przyznać, że jego reakcja na wieść o Sonei była zbyt pochopna i może dlatego Julia zareagowała w ten sposób na jego wyznanie.
Wziął kolejny łyk napoju i z żalem uświadomił sobie, że całkowicie opróżnił butelkę. Wrzucił ją do kosza stojącego obok, po czym położył się na ławce. Był zbyt wyczerpany na dalsze rozmyślania, więc utonął w ramionach Morfeusza. ***
Ranek był niezwykle piękny. Ulice Madrytu tonęły w promieniach słonecznych. Ludzie chodzili uśmiechnięci i weseli, wiedząc, że pogoda z całą pewnością nie będzie w stanie zepsuć im planów.
Julia patrzyła przez okno na tych wszystkich ludzi, pijąc mocną, czarną kawę, która miała ją rozbudzić. Długo nie mogła zasnąć, bijąc się z myślami, jednak w końcu udało jej się to zrobić.
Nagle usłyszała dźwięk małych stóp idących po podłodze. Chwilę później w progu stanęła mała Sonea, trzymająca w ręce swojego wiecznego towarzysza i pocierająca oczka. Julia szybko wymalowała na twarzy uśmiech.
- Dzień dobry, kochanie – odezwała się do córki. – Wyspałaś się? – Kiedy Sonea siknęła potwierdzająco główką, Julia dodała – Usiądź, zrobię ci śniadanie.
Chwilę później dziewczyna ze smakiem zjadała naleśniki przygotowane przez brunetkę.
- Co powiesz na wypad do lasu? – zapytała Julia, kiedy dziewczyna wsunęła do ust ostatni kęs naleśnika.
- Taaaaak! – krzyknęła radośnie.
Obie ubrały się, wzięły najpotrzebniejsze rzeczy i poszły do lasu. Julia od zawsze uwielbiała tam chodzić na jagody czy maliny. Ze swoją mamą spędziła pośród tych drzew najprzyjemniejsze chwile swojego dzieciństwa, a kiedy była już ciągle buntującą się nastolatką, również tutaj przychodziła, by wypłakać się po kłótni z rodzicami, przyjaciółmi lub chłopakiem. Czuła się tutaj dobrze i chyba do tej pory nic w tej kwestii się nie zmieniło.
Kiedy dotarły, poszukały małej polanki, na której Julia spędzała większość swojego czasu, po czym rozłożyły koc i usiadły. Sonea już chwilę później biegała w pobliżu, poszukując leśnych owoców, które uwielbiała. Była najwspanialszą rzeczą, jaka mogła się przytrafić w życiu Julii. Mimo tego, że gdy Sonea się urodziła, Julia była młoda i głupia, nie żałowała tego posunięcia, jakim było zajście w ciążę. I nawet jeśli Kaka miałby się do niej już nigdy nie odezwać, niczego nie mogłaby wypomnieć tej małej istotce. To dzięki niej, na twarzy brunetki prawie codziennie pojawiał się uśmiech.
Nagle jej przemyślenia przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu.
- Słucham – odezwała się do słuchawki.
- Cześć, tutaj Angel. Nie przeszkadzam?
Julia zamrugała kilkakrotnie.
- Nie, oczywiście, że nie. Właśnie jestem z córką w lesie – powiedziała ostrożnie, na co odpowiedziało jej głuche milczenie.
- Masz córkę? – spytał powoli.
- Tak. Ma na imię Sonea, czy to jakiś problem?
- Nie, nie, ale to trochę szokująca wiadomość. Ale nieważne. Miałabyś może ochotę się dzisiaj spotkać?
- Bardzo chętnie, ale chciałabym spędzić ten dzień tutaj, z córką. Jeśli chcesz to przyjedź. – Podała mu dokładne miejsce, a gdy się zgodził, rozłączyła się i uśmiechnęła do siebie. Chociaż on był wyrozumiały i nie chciał zrywać kontaktu po tym, jak dowiedział się o Sonei. Był o wiele bardziej dojrzały niż Kaka, a to się liczyło. Nawet bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz