Bonnie zawsze była radosną i uśmiechniętą osobą, jednak teraz jej twarz była zmartwiona i zdenerwowana.
- O co chodzi? – zapytała Julia, widząc niepokój koleżanki.
- Jose… Jose cię do siebie woła – wychrypiała.
Po usłyszeniu tych słów, brunetce również zrzedła mina. Wystraszyła się, że Kaka mógł doprowadzić swoją groźbę do końca, a ona miała zostać zwolniona. Jednak musiała być odważna. W razie potrzemy musi się bronić. Tylko to będzie w stanie uratować jej posadę. Wstała, hardo podniosła głowę do góry i pewnym krokiem ruszyła do gabinetu, w którym aktualnie znajdował się Mourinho. Kiedy doszła, delikatnie zapukała, a gdy usłyszała słabe ‘proszę’, weszła.
- Dobrze, że przyszłaś – powiedział. – Usiądź. – Wskazał dłonią miejsce naprzeciwko niego. Przez moment nic nie mówił, złożył tylko ręce i podparł na nich podbródek. – Mamy do omówienia dwie sprawy – podjął w końcu, a Julia coraz bardziej się denerwowała. – Po pierwsze, co się wczoraj stało? Chodzi mi o tą sytuację między Angelem a Kaką. – Spojrzał na nią swoim przeszywającym wzrokiem.
- Wie pan – zaczęła powoli, dokładnie dobierając słowa. – To raczej osobista sprawa. Oczywiście to głównie moja wina i niepotrzebnie wplątywałam w to ich obu…
- Przestań tak mówić – przerwał jej gwałtownie. – Już druga osoba daje mi do zrozumienia, że to nie moja sprawa – westchnął. – Dobrze, rozumiem, ale martwię się o mój skład. Nie chcę, żeby się rozwalił przez sprzeczkę dwóch napaleńców, rozumiesz? – Julia pokiwała głową. – Dobrze. A czy w takim razie tobie coś grozi?
Dziewczynę zdziwiło to pytanie, ale nie dała tego po sobie poznać.
- Nie, raczej nie. – Oprócz straty pracy, pomyślała. – Nie sądzę, żeby byli w stanie zrobić mi coś złego. Sobie nawzajem zresztą też nie. Chyba nie byliby do tego zdolni.
- Mam taką nadzieję. Ale dajmy już spokój temu tematowi. Mam do ciebie prośbę. Powinienem to sam załatwić, ale mam masę pracy, sama rozumiesz – westchnął. – Chodzi o to, że przyjeżdżają do nas bardzo ważni goście. Gran Derbi to jednak wielkie wydarzenie. Trzeba im załatwić nocleg. Poszłabyś tam i złożyła rezerwację? – Podał jej karteczkę z adresem. Brunetka spojrzała na kawałek papieru, a jej oczy nagle zrobiły się dużo większe.
- Nie! – wyrwało jej się krzykiem. – To znaczy… Przepraszam, ale nie mogę tam iść. To byłe miejsce mojej pracy. – Widząc zacięty wzrok selekcjonera, zawahała się. Przecież nie mogła w takim momencie powiedzieć mu, że nie pójdzie tam, bo nie. Nie znał prawdziwego powodu jej odejścia. Spuściła głowę. – Dobrze, pójdę. Na ile pokoi rezerwacja?
- Na czternaście – odparł usatysfakcjonowany.
- Coś jeszcze? – zapytała dziewczyna, a kiedy Jose zaprzeczył, spokojnie wyszła z pomieszczenia i wróciła na recepcję. Nie miała zbyt radosnej miny, więc Bonnie podeszła do niej z przejęciem.
- Co ci powiedział? Wszystko w porządku? – dopytywała.
- Tak, ta, wszystko okej – zapewniła. – Pytał o to, co się wczoraj stało i kazał mi złożyć rezerwację w hotelu, w którym kiedyś pracowałam.
- To dobrze. – Uśmiechnęła się promiennie. – Szczerze powiedziawszy, spodziewałam się czegoś gorszego.
- Ja też – przyznała Julia. – Więc może pójdę tam jak najszybciej, żeby nie miał się do czego przyczepić – mruknęła. – Chyba będziesz zmuszona mnie zastąpić.
- Jakoś to zniosę – zaśmiała się rudowłosa dziewczyna.
Julia uśmiechnęła się przyjaźnie, wzięła swoją torebkę i poszła. W drodze do hotelu zastanawiała się co tam zastanie. Szef pewnie zatrudnił nowe i równie naiwne młode dziewczyny do pracy. Jak dotąd nikt nie miał odwagi tego nigdzie zgłosić. Każdy wiedział, że ten mężczyzna miał wiele wpływów i jeszcze więcej pieniędzy, by te wszystkie wpływy utrzymywać.
Kiedy brunetka dotarła na miejsce, po raz kolejny tego dnia przybrała niezwykle wojowniczą postawę. Nie mogła komukolwiek pokazać swoich słabości.
- Dzień dobry – powiedziała brunetka do, tak jak przypuszczała, młodej i ślicznej dziewczyny stojącej za ladą recepcji.
- Witam. W czym mogę pomóc?
- Chciałabym zarezerwować czternaście pokoi na za tydzień. – Młoda blondynka patrzyła na Julię trochę zmieszanym wzrokiem. – Jestem tutaj w imieniu Jose Mourinho – dodała.
- Ah, rozumiem. – Dziewczyna słysząc nazwisko trenera, natychmiast się ożywiła. – Oczywiście, już zapisuję.
W tym momencie, kiedy recepcjonistka zapisywała rezerwację, z pomieszczenia obok wyszedł były szef Julii. Kiedy ją zobaczył, uśmiechnął się szyderczo pod nosem.
- No proszę, kogo to do nas przywiało? – powiedział. – Witaj, Julcia. Dawno się nie widzieliśmy, co słychać? – Podszedł do niej i próbował objąć ją ramieniem, lecz dziewczyna mocno i stanowczo strzepnęła jego rękę. Mężczyzna roześmiał się głośno. – Zażarta jak zawsze.
- Przyszłam tutaj służbowo – mruknęła. – Ale z tego co widzę, nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o wymogi do rekrutacji. – Wskazała głową na recepcjonistkę.
- Musiałem się po tobie pocieszyć. Byłaś zdecydowanie najlepszą pracownicą. Zawsze uparta, nigdy uległa. To mi się w tobie podoba.
Julia prychnęła z niesmakiem i zwróciła się do blondynki.
- Przepraszam, czy to już wszystko?
- Tak, rezerwacja została dokonana.
- Dobrze. Dziękuję bardzo. A ty lepiej na niego uważaj – szepnęła do niej tak, by mężczyzna nie mógł usłyszeć. – Do widzenia – dodała głośniej i wyszła. Było jej okropnie żal wszystkich pracujących tam dziewczyn. Sama kiedyś była na tyle naiwna, by przez długi czas tam być. W sumie patrząc na to wszystko obiektywnie, Julia dochodziła do wniosku, że nadal jest naiwna. Najpierw sądziła, że Kaka bez jakiegokolwiek problemu i zaskoczenia przyjmie wiadomość o tym, że ma córkę. Wiedziała, że jest porywczy i powinna go jakoś przygotować do tej informacji. Potem przespała się z Angelem i tutaj nie może być mowy o jakiejkolwiek dobrej wymówce. Już wiele razy robiła różne głupie rzeczy, ale akurat tego nie powinna powtarzać. Po ostatnim takim wybryku z facetem, z którym spotkała się zaledwie dwa razy, urodziła się Sonea. Teraz jest wielkim skarbem i oczkiem w głowie, lecz kiedy, ponad sześć lat temu, zaledwie dziewiętnastoletnia Julia dowiedziała się o ciąży, była załamana. Rodzice ją bardzo wspierali i tylko to pomogło jej znów stanąć na nogi. Jednak mimo ciąży, dziewczyna niczego się nie nauczyła i nadal robiła wiele głupich i bardzo ryzykownych rzeczy. Zachowywała się niczym nastolatka pełna hormonów i chęci buntu. Mimo, iż w życiu zawodowym była w miarę ustatkowana i potrafiła się odpowiednio zachowywać, to w swoim życiu towarzyskim ciągle wpadała w coraz większe kłopoty. A najgorsze było to, że coraz trudniej było jej nad nimi zapanować.
Kiedy zbliżała się do stadionu, kilku piłkarzy wracających z treningu trąbiło do niej i machało na pożegnanie.
Na parkingu było już coraz mniej samochodów, wszyscy chcieli jak najprędzej znaleźć się w domach, razem z rodziną. Kątek oka, brunetka zauważyła Kakę wsiadającego do swojego auta. Przez chwilę na nią patrzył, jednak po chwili potrząsnął głową i odjechał. Nagle poczuła, jak ktoś obejmuje ją w pasie. Podskoczyła wystraszona i odwróciła się gwałtownie.
- Nie chciałem cię wystraszyć – powiedział di Maria i pocałował ją w czubek głowy. – Ponoć byłaś u Jose. Co mówił?
- Nic takiego – powiedziała wymijająco. Nie chciała mu wspominać o pytaniach dotyczących afery. – Jak było na treningu?
Angel wzruszył ramionami.
- Normalnie. Cholernie dużo ćwiczymy przed tym Gran Derbi. Mam nadzieję, że na nie przyjdziesz?
- Możliwe, że będę musiała pomóc Bonnie na recepcji. Będzie masa ludzi.
- Nie, Jose już jej kogoś załatwił. – Uśmiechnął się tryumfalnie.
Brunetka pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Jesteś niemożliwy, wiesz?
- Nie dziw się. Musiałem to załatwić, bo czuję, że strzelę dla ciebie bramkę. – Po tych słowach oboje wybuchnęli głośnym śmiechem.
- Skromność to twoja zaleta, prawda? – Założyła ręce na jego szyi i pocałowała delikatnie w usta. – Przyjdziesz dzisiaj do nas?
- Oczywiście. Mam coś przynieść?
- Tylko to, co będzie ci potrzebne do rana. – Uśmiechnęła się szelmowsko. Znów proponuje mu nocowanie, mimo, że zaledwie kilka minut temu rozmyślała nad swoją przeszłością i wszystkimi swoimi błędami.
- A co na to Sonea? Nie jest to dla niej szok?
- Wręcz przeciwnie. Przekupiłeś ją tą wielką czekoladą. – Roześmiała się. – A potem to ja będę z nią chodzić do dentysty. Żadnej czekolady. – Pogroziła mu z rozbawieniem palcem. – Muszę iść, Mou się wkurzy. Poza tym, Bonnie znów musiała mnie zastąpić – westchnęła.
- Kocham cię, wiesz?
- Wiem. – Julia po raz kolejny zaczęła się śmiać. Przy nim śmiała się dużo częściej. – Ja ciebie też. – Pocałowała go ostatni raz i wróciła do budynku.
- O co chodzi? – zapytała Julia, widząc niepokój koleżanki.
- Jose… Jose cię do siebie woła – wychrypiała.
Po usłyszeniu tych słów, brunetce również zrzedła mina. Wystraszyła się, że Kaka mógł doprowadzić swoją groźbę do końca, a ona miała zostać zwolniona. Jednak musiała być odważna. W razie potrzemy musi się bronić. Tylko to będzie w stanie uratować jej posadę. Wstała, hardo podniosła głowę do góry i pewnym krokiem ruszyła do gabinetu, w którym aktualnie znajdował się Mourinho. Kiedy doszła, delikatnie zapukała, a gdy usłyszała słabe ‘proszę’, weszła.
- Dobrze, że przyszłaś – powiedział. – Usiądź. – Wskazał dłonią miejsce naprzeciwko niego. Przez moment nic nie mówił, złożył tylko ręce i podparł na nich podbródek. – Mamy do omówienia dwie sprawy – podjął w końcu, a Julia coraz bardziej się denerwowała. – Po pierwsze, co się wczoraj stało? Chodzi mi o tą sytuację między Angelem a Kaką. – Spojrzał na nią swoim przeszywającym wzrokiem.
- Wie pan – zaczęła powoli, dokładnie dobierając słowa. – To raczej osobista sprawa. Oczywiście to głównie moja wina i niepotrzebnie wplątywałam w to ich obu…
- Przestań tak mówić – przerwał jej gwałtownie. – Już druga osoba daje mi do zrozumienia, że to nie moja sprawa – westchnął. – Dobrze, rozumiem, ale martwię się o mój skład. Nie chcę, żeby się rozwalił przez sprzeczkę dwóch napaleńców, rozumiesz? – Julia pokiwała głową. – Dobrze. A czy w takim razie tobie coś grozi?
Dziewczynę zdziwiło to pytanie, ale nie dała tego po sobie poznać.
- Nie, raczej nie. – Oprócz straty pracy, pomyślała. – Nie sądzę, żeby byli w stanie zrobić mi coś złego. Sobie nawzajem zresztą też nie. Chyba nie byliby do tego zdolni.
- Mam taką nadzieję. Ale dajmy już spokój temu tematowi. Mam do ciebie prośbę. Powinienem to sam załatwić, ale mam masę pracy, sama rozumiesz – westchnął. – Chodzi o to, że przyjeżdżają do nas bardzo ważni goście. Gran Derbi to jednak wielkie wydarzenie. Trzeba im załatwić nocleg. Poszłabyś tam i złożyła rezerwację? – Podał jej karteczkę z adresem. Brunetka spojrzała na kawałek papieru, a jej oczy nagle zrobiły się dużo większe.
- Nie! – wyrwało jej się krzykiem. – To znaczy… Przepraszam, ale nie mogę tam iść. To byłe miejsce mojej pracy. – Widząc zacięty wzrok selekcjonera, zawahała się. Przecież nie mogła w takim momencie powiedzieć mu, że nie pójdzie tam, bo nie. Nie znał prawdziwego powodu jej odejścia. Spuściła głowę. – Dobrze, pójdę. Na ile pokoi rezerwacja?
- Na czternaście – odparł usatysfakcjonowany.
- Coś jeszcze? – zapytała dziewczyna, a kiedy Jose zaprzeczył, spokojnie wyszła z pomieszczenia i wróciła na recepcję. Nie miała zbyt radosnej miny, więc Bonnie podeszła do niej z przejęciem.
- Co ci powiedział? Wszystko w porządku? – dopytywała.
- Tak, ta, wszystko okej – zapewniła. – Pytał o to, co się wczoraj stało i kazał mi złożyć rezerwację w hotelu, w którym kiedyś pracowałam.
- To dobrze. – Uśmiechnęła się promiennie. – Szczerze powiedziawszy, spodziewałam się czegoś gorszego.
- Ja też – przyznała Julia. – Więc może pójdę tam jak najszybciej, żeby nie miał się do czego przyczepić – mruknęła. – Chyba będziesz zmuszona mnie zastąpić.
- Jakoś to zniosę – zaśmiała się rudowłosa dziewczyna.
Julia uśmiechnęła się przyjaźnie, wzięła swoją torebkę i poszła. W drodze do hotelu zastanawiała się co tam zastanie. Szef pewnie zatrudnił nowe i równie naiwne młode dziewczyny do pracy. Jak dotąd nikt nie miał odwagi tego nigdzie zgłosić. Każdy wiedział, że ten mężczyzna miał wiele wpływów i jeszcze więcej pieniędzy, by te wszystkie wpływy utrzymywać.
Kiedy brunetka dotarła na miejsce, po raz kolejny tego dnia przybrała niezwykle wojowniczą postawę. Nie mogła komukolwiek pokazać swoich słabości.
- Dzień dobry – powiedziała brunetka do, tak jak przypuszczała, młodej i ślicznej dziewczyny stojącej za ladą recepcji.
- Witam. W czym mogę pomóc?
- Chciałabym zarezerwować czternaście pokoi na za tydzień. – Młoda blondynka patrzyła na Julię trochę zmieszanym wzrokiem. – Jestem tutaj w imieniu Jose Mourinho – dodała.
- Ah, rozumiem. – Dziewczyna słysząc nazwisko trenera, natychmiast się ożywiła. – Oczywiście, już zapisuję.
W tym momencie, kiedy recepcjonistka zapisywała rezerwację, z pomieszczenia obok wyszedł były szef Julii. Kiedy ją zobaczył, uśmiechnął się szyderczo pod nosem.
- No proszę, kogo to do nas przywiało? – powiedział. – Witaj, Julcia. Dawno się nie widzieliśmy, co słychać? – Podszedł do niej i próbował objąć ją ramieniem, lecz dziewczyna mocno i stanowczo strzepnęła jego rękę. Mężczyzna roześmiał się głośno. – Zażarta jak zawsze.
- Przyszłam tutaj służbowo – mruknęła. – Ale z tego co widzę, nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o wymogi do rekrutacji. – Wskazała głową na recepcjonistkę.
- Musiałem się po tobie pocieszyć. Byłaś zdecydowanie najlepszą pracownicą. Zawsze uparta, nigdy uległa. To mi się w tobie podoba.
Julia prychnęła z niesmakiem i zwróciła się do blondynki.
- Przepraszam, czy to już wszystko?
- Tak, rezerwacja została dokonana.
- Dobrze. Dziękuję bardzo. A ty lepiej na niego uważaj – szepnęła do niej tak, by mężczyzna nie mógł usłyszeć. – Do widzenia – dodała głośniej i wyszła. Było jej okropnie żal wszystkich pracujących tam dziewczyn. Sama kiedyś była na tyle naiwna, by przez długi czas tam być. W sumie patrząc na to wszystko obiektywnie, Julia dochodziła do wniosku, że nadal jest naiwna. Najpierw sądziła, że Kaka bez jakiegokolwiek problemu i zaskoczenia przyjmie wiadomość o tym, że ma córkę. Wiedziała, że jest porywczy i powinna go jakoś przygotować do tej informacji. Potem przespała się z Angelem i tutaj nie może być mowy o jakiejkolwiek dobrej wymówce. Już wiele razy robiła różne głupie rzeczy, ale akurat tego nie powinna powtarzać. Po ostatnim takim wybryku z facetem, z którym spotkała się zaledwie dwa razy, urodziła się Sonea. Teraz jest wielkim skarbem i oczkiem w głowie, lecz kiedy, ponad sześć lat temu, zaledwie dziewiętnastoletnia Julia dowiedziała się o ciąży, była załamana. Rodzice ją bardzo wspierali i tylko to pomogło jej znów stanąć na nogi. Jednak mimo ciąży, dziewczyna niczego się nie nauczyła i nadal robiła wiele głupich i bardzo ryzykownych rzeczy. Zachowywała się niczym nastolatka pełna hormonów i chęci buntu. Mimo, iż w życiu zawodowym była w miarę ustatkowana i potrafiła się odpowiednio zachowywać, to w swoim życiu towarzyskim ciągle wpadała w coraz większe kłopoty. A najgorsze było to, że coraz trudniej było jej nad nimi zapanować.
Kiedy zbliżała się do stadionu, kilku piłkarzy wracających z treningu trąbiło do niej i machało na pożegnanie.
Na parkingu było już coraz mniej samochodów, wszyscy chcieli jak najprędzej znaleźć się w domach, razem z rodziną. Kątek oka, brunetka zauważyła Kakę wsiadającego do swojego auta. Przez chwilę na nią patrzył, jednak po chwili potrząsnął głową i odjechał. Nagle poczuła, jak ktoś obejmuje ją w pasie. Podskoczyła wystraszona i odwróciła się gwałtownie.
- Nie chciałem cię wystraszyć – powiedział di Maria i pocałował ją w czubek głowy. – Ponoć byłaś u Jose. Co mówił?
- Nic takiego – powiedziała wymijająco. Nie chciała mu wspominać o pytaniach dotyczących afery. – Jak było na treningu?
Angel wzruszył ramionami.
- Normalnie. Cholernie dużo ćwiczymy przed tym Gran Derbi. Mam nadzieję, że na nie przyjdziesz?
- Możliwe, że będę musiała pomóc Bonnie na recepcji. Będzie masa ludzi.
- Nie, Jose już jej kogoś załatwił. – Uśmiechnął się tryumfalnie.
Brunetka pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Jesteś niemożliwy, wiesz?
- Nie dziw się. Musiałem to załatwić, bo czuję, że strzelę dla ciebie bramkę. – Po tych słowach oboje wybuchnęli głośnym śmiechem.
- Skromność to twoja zaleta, prawda? – Założyła ręce na jego szyi i pocałowała delikatnie w usta. – Przyjdziesz dzisiaj do nas?
- Oczywiście. Mam coś przynieść?
- Tylko to, co będzie ci potrzebne do rana. – Uśmiechnęła się szelmowsko. Znów proponuje mu nocowanie, mimo, że zaledwie kilka minut temu rozmyślała nad swoją przeszłością i wszystkimi swoimi błędami.
- A co na to Sonea? Nie jest to dla niej szok?
- Wręcz przeciwnie. Przekupiłeś ją tą wielką czekoladą. – Roześmiała się. – A potem to ja będę z nią chodzić do dentysty. Żadnej czekolady. – Pogroziła mu z rozbawieniem palcem. – Muszę iść, Mou się wkurzy. Poza tym, Bonnie znów musiała mnie zastąpić – westchnęła.
- Kocham cię, wiesz?
- Wiem. – Julia po raz kolejny zaczęła się śmiać. Przy nim śmiała się dużo częściej. – Ja ciebie też. – Pocałowała go ostatni raz i wróciła do budynku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz