sobota, 29 grudnia 2012

Once

 Julia weszła trochę speszona na trybuny. Po raz pierwszy była na prawdziwym i tak ważnym meczu, a do tego miała zająć specjalne miejsce w loży, w której siedziały partnerki zawodników. Nie była do końca przekonana, czy znajdzie tam z kimś wspólny język, lecz wciąż miała taką nadzieję. Dostrzegła wolne miejsce obok pewnej brunetki.
- Przepraszam, czy tutaj jest wolne? – zapytała nieśmiało.
- Tak, oczywiście – odparła z uśmiechem kobieta. – Oh, ty jesteś Julia, mam rację?
 Dziewczyna dziwiła się lekko, ale pokiwała głową dla potwierdzenia.
- Bardzo mi miło. – Uśmiechnęła się nieznajoma. – Jestem Sara Carbonero.
- Mnie również jest miło – powiedziała Julia, a kąciki jej ust uniosły się ku górze, gdy uświadomiła sobie kim jest ta kobieta. Dziennikarka oraz partnerka życiowa bramkarza Realu Madryt.
 Obie rozmawiały jeszcze przez jakiś czas. Julia czuła się dobrze w towarzystwie Sary. Jakiś czas później zobaczyła, iż na murawę wchodzą zawodnicy. Real na biało, Barcelona również w swoich standardowych, pasiastych strojach. Przywitanie obu kapitanów, losowanie i pierwszy gwizdek. Stadion zawrzał, na co brunetkę przebiegł dreszcz.
 Pierwsza połowa była bardzo emocjonująca, lecz niestety kibice nie zobaczyli bramek. Julia bardzo chciała znaleźć się teraz obok Angela przytulić go, poklepać po plecach i zmotywować do dalszej walki.
 Po piętnasty minutach piłkarze znów pojawili się na murawie. Nikt nie dokonał zmian. Przez dwadzieścia minut drugiej połowy żadna z drużyn nie była w stanie wykorzystać nadarzających się sytuacji bramkowych, jednak w sześćdziesiątej piątej minucie di Maria dostał fenomenalne prostopadłe podanie od swojego przyjaciela, Alonso.
 Co ja robię na szpicy? – przemknęło mu tylko przez myśl, ale nie poświęcał się temu dłużej. Spojrzał jeszcze na bramkarza przygotowanego na strzał, po czym skierował piłkę w stronę siatki. To były najdłuższe sekundy w jego życiu, wszystko na moment zamarło, a piłka wciąż leciała. Na całe szczęście Argentyńczyk nie chybił, a futbolówka wleciała do siatki. Di Maria z wielką radością na twarzy pobiegł w stronę trybuny, na której teraz Julia skakała z radości. Chłopak wyłapał jej wzrok i ułożył dłonie w charakterystyczne serduszko. Potem koledzy z drużyny rzucili się na niego w przypływie emocji. Każdy wołał mu do ucha gratulacje, lecz było ich tak wiele, że nie mógł ich rozróżnić. Strzelić bramkę, to było niesamowite uczucie, ale zdobyć ją w Gran Derbi to szczyt wszystkiego, czego można by chcieć. To trafienie z pewnością zapamięta na bardzo długo.
 W końcówce meczu zawodnicy ubrani na biało spokojnie kontrolowali piłkę i starali się mieć ją cały czas przy sobie. Barcelona natomiast grała zupełnie inaczej niż zawsze. Jakby ta jedna bramka Argentyńczyka całkowicie ich zdezorientowała. W odpowiedzi na to, Ronaldo strzelił jeszcze jedną bramkę w ostatniej minucie doliczonego czasu. Trybuny na Santiago Bernabeu zawrzały, na ustach każdego kibica Królewskich cisnął się okrzyk niewyobrażalnej radości. Julia także krzyczała wniebogłosy, okazując swą radość. W pewnym momencie nawet rzuciły się sobie z Sarą w objęcia. Obie nie mogły się już doczekać, by zobaczyć i przytulić swoich wybranków serca.
 Gracze na murawie wymienili się jeszcze koszulkami, pomachali kilkakrotnie do wciąż szalejących trybun i zeszli do szatni, gdzie już czekały na zwycięzców szampany.  Wszyscy wiwatowali, skakali i podrzucali na przemian zdobywców bramek. Po skończeniu świętowania w szatni, wszyscy wyszli, by dzielić radość z najbliższymi.
- Brawo! – zawołała Julia i rzuciła się na szyję Angela, składając na jego ustach namiętny pocałunek. – Jestem z ciebie dumna!
- Mówiłem, że strzelę coś dla ciebie. – Wyszczerzył się, ukazując rząd białych zębów. – A skoro wywiązałem się z obietnicy, to teraz jedziemy do klubu. Całą drużyną.
- Okej – zaśmiała się.
 Po drodze do samochodu, Angela zatrzymała jeszcze jakaś dziennikarka, by ten odpowiedział jej na kilka pytań. Kiedy skończył, razem z Julią wsiadł do samochodu i ruszył w stronę umówionego wcześniej miejsca. Dotarli tam zaledwie dziesięć minut później i od razu zobaczyli prawie wszystkich zawodników Realu. Tylko nieliczni jeszcze nie dotarli, bądź mieli inne zajęcia. Weszli do środka, a ich zmysły od razu zareagowały. Głośna, klubowa muzyka, woń alkoholu i spoconych ciał oraz widok tłumu tańczących ludzi. Angel porwał ją do tańca, na sam środek parkietu. Oboje ciągle się śmiali, wijąc się po sali niczym anioły tańczące na białych obłokach chmur. Byli tak zachwyceni, że prawie nie dostrzegali tego, co działo się wokół. Patrzyli sobie w oczy i co jakiś czas składali na ustach pocałunki, słodkie jak miód. Dziewczyna tonęła w jego ramionach. Czuła się bezpiecznie i nigdy nie była z kiś bardziej szczęśliwa. To szczęście dodawało jej skrzydeł na tyle dużych i mocnych, że bez problemu mogłaby się na nich wznieść do nieba.
- Odbijamy – opowiedział do nich Xabi i zaśmiał się serdecznie, po czym chwycił dłoń brunetki i zaciągnął ją do tańca. Argentyńczyk uśmiechnął się do przyjaciela i odszedł do baru. – Jesteś wielka – stwierdził nagle Alonso, co trochę zbiło z tropu Julię. Widząc jej zakłopotanie, wyjaśnił. – Zmieniłaś go, bardzo go zmieniłaś. Na plus oczywiście – dodał szybko. – Kiedyś nawet nie chciał spojrzeć na kobitę, a teraz? Teraz ma ciebie i chodzi cały w skowronkach.
- Cieszę się. Ale to działa w obie strony, ja też się zmieniłam – przyznała. – Stare nawyki co prawda zostają, ale są rzecz, na które patrzę zupełnie inaczej, dzięki Angelowi.
- To dobrze. Szczęściarz z niego.
 Julia zaśmiała się promiennie.
- Przestań słodzić i tańcz – odparła, na co Hiszpan również zaczął się śmiać, a kiedy piosenka się skończyła, dołączyli do Angela.
- Odstawiam ją na miejsce – powiedział ze śmiechem Xabi i poszedł do jakiejś młodej dziewczyny.
- Dziwny facet – przyznała Julia, biorąc od Angela drinka. – Ale bardzo sympatyczny – dodała.
 Wypili kilka drinków, a w między czasie tańczyli do klubowych rytmów. Angel musiał dzielić się brunetką, ponieważ każdy chciał z nią zatańczyć, a ona nikomu się nie sprzeciwiała. Po czterech godzinach niemal ciągłego tańczenia i popijania drinków, Julia była odrobinę zmęczona i nie miała ochoty już z nikim tańczyć, więc usiedli razem z di Marią przy małym, dwuosobowym stoliku.
- Naprawdę bardzo się cieszę, że strzeliłeś dzisiaj tą bramkę – powiedziała nagle dziewczyna.
- Ja też. Przede wszystkim dlatego, że mogłem ci ją zadedykować. – Objął ją ramieniem.
- Nie powinno tak być. Ciesz się, że pokonaliście Barcelonę! Przecież to ty ich osłabiłeś i uśpiłeś, a Ronaldo to tylko wykorzystał.
 Di Maria wzruszył ramionami.
- Możliwe, ale to nie zwycięstwo nad nimi jest dla mnie teraz najważniejsze. Kiedyś może tak było, lecz wszystko się zmieniło kiedy cię poznałem. – Pocałował ją czule w usta.
 Angel i Xabi chyba mają prawienie słodkich komplementów w genach – przemknęło jej przez myśl, lecz nie odważyła się tego powiedzieć głośno. Nie chciała psuć tej chwili, bo właśnie takich jej zawsze brakowało. Nikt nigdy jej nie mówił, że znaczy dla kogoś wszystko, że zmieniła czyjeś całe życie i ze tylko ją ktoś naprawdę kocha. Nie była obdarzona aż takim uczuciem, mimo, że zawsze chciała, by ktoś pokochał ją całym sercem. Nigdy nie mówiła o tym głośno, ponieważ przestała wierzyć w tak szczerą i prawdziwą miłość o jakiej marzyła.
 Przemyślenia brunetki przerwał głos mężczyzny.
- Podwieźć was, czy zostajecie? – To był Marcelo.
- A ty nie piłeś? – zdziwił się Angel.
- Nie, robię za taxi – westchnął. – Gdyby tak nie było, albo byście się pozabijali na drodze, albo siedzieli tutaj do rana. To jak?
 Para wstała i ruszyła razem z chłopakiem do jego samochodu. Jako adres podali mieszkanie Argentyńczyka.
 Kiedy dotarli, podziękowali Marcelo i środka. Wnętrze było bardzo ładnie urządzone jak na samotnie mieszkającego mężczyznę, ale dziewczyna nie miała czasu się nad tym zastanawiać, gdyż już tonęła w objęciach Argentyńczyka i nie miała zamiaru go odtrącać, wręcz przeciwnie, odpowiedziała mu z równie wielką czułością. Chwilę później leżeli już na dużym łóżku w sypialni. Angel sunął dłonią po wewnętrznej stronie uda dziewczyny i od czasu do czasu składał namiętne pocałunki na jej szyi. Ściągnęli z siebie wadzące im ubrania i zostali w samej bieliźnie. Ich zmysły szalały, chcieli dotykać się częściej, niż było to możliwe. Znów pragnęli siebie niczym para małolatów. nie przejmowali się niczym, byli tylko oni. Dziewczyna w koronkowej, czarnej bieliźnie i chłopak z twarzą, na której malowało się wielkie pożądanie. Julia była rozpalona i trzęsła się, wbijając paznokcie w plecy  towarzysza, dyszącego nas nią ciężko. Kilka sekund później pozbyli się ostatnich ubrań, jakimi była bielizna i wtedy oboje już nie wytrzymując, rzucili się w wir miłosnych rozkoszy, które sprawiały im wielką przyjemność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz