Promienie słoneczne, muskające jej
twarz, obudziły ją. Mocno przymrużonymi oczyma spojrzała na zegarek.
Wskazywał siódmą czterdzieści trzy. Czas wstawać, pomyślała i zrzuciła z
siebie ciepłą pościel. O razu na jej rękach pojawiła się gęsia skórka, a
wzdłuż pleców przebiegł dreszcz. Potarła twarz i ruszyła do łazienki.
Ściągnęła z siebie ubranie i weszła po prysznic. Odkręciła kurek z
gorącą wodą i poczuła na swoim ciele pierwsze krople cieczy. Uwielbiała
poranne prysznice, dodawały jej energii i pobudzały do dalszego
działania. Nagle usłyszała jak ktoś wchodzi do łazienki. Do jej uszu
doszedł też dźwięk rozpinanego zamka, na co uśmiechnęła się pod nosem.
Angel wszedł do kabiny i objął ją od tyłu.
- Dzień dobry, ptaszyno – szepnął jej o ucha uwodzicielsko.
- No cześć – zamruczała, odwróciła się do niego i pocałowała. – Jak się spało?
- W porządku. Jakie masz plany na dzisiaj? Mnie znów czeka wyczerpujący trening i na samą myśl o nim mam dość. – Wywrócił oczami.
- Biedaku. – Pogłaskała go czule po policzki, chichocząc. – ale mnie też czeka nieprzyjemny dzień. Ginekolog to ostatni lekarz, do którego chciałabym teraz iść – westchnęła. Od Gran Derbi, czyli przez dwa miesiące, nie miała miesiączki i zaczynała się poważnie martwić. Czyżby czekała ją kolejna ciąża? Kolejny błąd zakończony tym samym efektem? Kochała Angela, lecz miała nadzieję, że lekarz powie, iż to przez zaburzenia hormonalne lub stres a nie przez malucha w jej brzuchu. Oboje nie byli jeszcze gotowi na wspólne dziecko.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
- Obyś miał rację. – Julia wtuliła się w jego tors. Krople ciepłej wody wciąż spływały po ich, teraz złączonych w jedność, ciałach. Przez tak krótki czas zdążyli całkowicie się poznać. Chłopak zamieszkał razem z Julią oraz Soneą, której ta wizja niesamowicie się spodobała. Zżyła się z brunetem jak z własnym ojcem i tak też go traktowała. On również zdawał się nie zauważać tego, że dziewczynka nie jest jego biologiczną córką.
Po dwudziestu minutach kąpieli,. przepełnionej namiętnością i pieszczotami, oboje wyszli, ubrali się w czyste ubrania, zjedli śniadanie wraz z wciąż zaspaną sześciolatką i jej nieodłącznym towarzyszem – Panem Królisiem. Potem Argentyńczyk zawiózł je obie do rodziców brunetki, ponieważ zgodzili się zaopiekować wnuczką na czas wizyty u lekarza, sam zaś pojechał na stadion już bez stresu, że doświadczy kolejnego incydentu z Kaką. Chłopak zdążył już chyba ochłonąć i dał im spokój.
- Babcia! – krzyknęła , widząc kobietę i rzuciła jej się na szyję, na co kobieta zaśmiała się promiennie.
- Cześć, kochanie – powiedziała i ucałowała wnuczkę w czoło. – I witam naszego stałego gościa, Pana Królisia. Dam ci marchewkę. – Wstała i podała Sonei warzywo, by mogła pobawić się w karmienie swojego ulubieńca.
- Przepraszam, że ją do ciebie przyprowadzam, ale mam naprawdę ważną sprawę do załatwienia – oznajmiła Julia z przepraszającym uśmiechem na twarzy.
- Ależ nie masz za co przepraszać! Uwielbiamy z nią zostawiać, doskonale o tym wiesz. Napijesz się czegoś?
Brunetka pokręciła głową.
- Niestety, muszę szybko iść, ale jak wrócę po Soneę, to porozmawiamy, obiecuję. – Pomachała im na pożegnanie i wyszła. Bała się tej wizyty nawet bardziej niż wizyty u Mourinho dotyczącej bójki Kaki i Angela sprzed dwóch miesięcy. Ręce jej się trzęsły i nie potrafiła tego opanować.
Dochodząc do lekarza, odetchnęła głęboko. Będzie dobrze, pomyślała, zrobiła ostatni kok i weszła do środka. Na całe szczęście nikogo przed nią nie było i zapukała do gabinetu. Lekarz pozwolił jej wejść.
- Dzień dobry – powiedziała nieśmiało. – Julia Xanez, byłam umówiona.
- Oczywiście. – Mężczyzna zadał jej kilka niezbędnych pytań, po czym rozpoczął badanie. Dziewczyna zaciskała zęby bardziej ze strachu niż tego, co robił jej ginekolog.
Po skończonym badaniu, ubrała się i usiadła na krześle przy biurku, naprzeciwko lekarza.
- Mam dla pani dobre wieści – rozpoczął z uśmiechem na ustach. – Będzie pani mamą. Gratulacje – dodał. Julia otworzyła szerzej oczy. Spełniła się jej najgorsza wizja tego dnia. Po raz kolejny jej nieodpowiedzialność zaowocowała ciążą. Potrząsnęła głową, a do oczu napłynęły jej łzy. Podziękowała doktorowi i wybiegła z gabinetu. Nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. Biegła w stronę domu swoich rodziców. Chciała jak najprędzej rzucić się w ramiona rodzicielki i wypłakać się w jej ramię. Zupełnie jak ponad sześć lat temu…
- Co się stało?! – zawołała mama Julii, gdy zobaczyła dziewczynę stojącą w progu, całą we łzach i trzęsącą się jak galareta.
- Jestem w ciąży – oznajmiła tępo, a to zdanie kilkakrotnie odbiło jej się w głowie.
- Hura! – zawołała uradowana Sonea. *** Wsadziła do ust ostatni kęs jedzenia, po czym otarła usta chusteczką.
- Smakowało?
- Było wyśmienite – odparła z uśmiechem.
- Cieszę się. To co, zbieramy się?
Julia skinęła głową, wzięła swój płaszcz i chwyciła Angela po rękę. Zabrał ją na romantyczną kolację do jednej z najlepszych restauracji w Madrycie. Właśnie rozpoczął się dziewiąty miesiąc jej ciąży. Spodziewali się synka, którego Argentyńczyk od zawsze chciał mieć. Oboje cieszyli się z narodzin malucha, gdyż, po ponad miesiącu ciągłego szoku i szukania wyjścia z sytuacji, doszli do wniosku, że to tylko ich do siebie zbliży oraz że będzie już tylko lepiej. I rzeczywiście tak było.
Doszli do domu i odesłali opiekunkę, która tylko tego wieczoru miała opiekować się Soneą, która już smacznie spała. Sześciolatka bardzo cieszyła się z narodzin braciszka. Co chwila podchodziła o swojej mamy, głaskała ją po brzuchu i szeptała kilka słów, słodkim głosikiem.
Oboje przebrali się w wygodne ciuchy i usiedli na kanapie. Julia położyła nogi na kolanach chłopaka, który właśnie włączył telewizor. Leciał jakiś film.
- Ciążą dobrze ci służy, wiesz, skarbie? – odezwał się di Maria. Faktycznie, brunetka nie przytyła jak niektóre kobiety, a jej brzuch wyglądał jak zgrabna i uformowana piłeczka. Przy Sonei sprawa miała się podobnie, dlatego Julia zawsze była atrakcyjną dziewczyną z niesamowitą figurą.
- Wiem – zaśmiała się. – To dobrze, że nie wyglądam jak wielka kłoda. – Tym razem to Angel się roześmiał.
- Zdecydowanie. – Pocałował ją delikatnie w usta. – Jak damy mu na imię?
Brunetka wzruszyła lekko ramionami.
- Jakieś propozycje? – zapytała, na co do Maria przybrał zamyśloną minę. Myślał o swojej rozmowie z Alonso po pierwszej nocy z Julią.
- Może Xabi? – zaproponował.
- Xabi? – powtórzyła, a jej kąciki uniosły się ku górze. – Skąd ten pomysł?
- Kiedy mu opowiadałem o naszej pierwszej… – zawahał się. – Wspólnej nocy, kazał mi to zrobić. – Wyjaśnił. – Oczywiście tamtego dnia było to dla mnie niedorzecznością, ale kiedy teraz o tym myślę… Wydaje mi się, że to byłoby dla niego niesamowite wyróżnienie. Co myślisz? – Spojrzał na nią.
- Chyba masz rację, to dobry pomysł. Niech się chłopak cieszy – zaśmiała się.
Nagle dziewczyna całkowicie zesztywniała, a jej twarz przeszedł wyraz wielkiego bólu. Złapała się za okrągły brzuch i zwinęła.
- Chyba się zaczyna – wydyszała.
- Już?! Niemożliwe! – krzyknął przerażony Argentyńczyk, ale zerwał się na równe nogi, wziął Julię na ręce i zniósł do samochodu. Po drodze zdążył jeszcze zadzwonić do Alonso.
- Julia rodzi – wykrzyczał do telefonu. – Przyjedź tutaj, żeby Sonea nie była sama. Dom jest otwarty. – Rozłączył się szybko i wrzucił komórkę do kieszeni. Kiedy dotarli do samochodu, a zapiął bezpiecznie w pasy, wciąż zwijającą się z przedporodowego bólu Julię. – Oddychaj – zalecił jej, a sam zasiadł przy kierownicy. Był niezwykle roztrzęsiony. Bał się o dziewczynę. Otrząsnął się jednak szybko, włożył kluczyki do stacyjki, wcisnął gaz i z piskiem opon ruszył w stronę szpitala.
- Dzień dobry, ptaszyno – szepnął jej o ucha uwodzicielsko.
- No cześć – zamruczała, odwróciła się do niego i pocałowała. – Jak się spało?
- W porządku. Jakie masz plany na dzisiaj? Mnie znów czeka wyczerpujący trening i na samą myśl o nim mam dość. – Wywrócił oczami.
- Biedaku. – Pogłaskała go czule po policzki, chichocząc. – ale mnie też czeka nieprzyjemny dzień. Ginekolog to ostatni lekarz, do którego chciałabym teraz iść – westchnęła. Od Gran Derbi, czyli przez dwa miesiące, nie miała miesiączki i zaczynała się poważnie martwić. Czyżby czekała ją kolejna ciąża? Kolejny błąd zakończony tym samym efektem? Kochała Angela, lecz miała nadzieję, że lekarz powie, iż to przez zaburzenia hormonalne lub stres a nie przez malucha w jej brzuchu. Oboje nie byli jeszcze gotowi na wspólne dziecko.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
- Obyś miał rację. – Julia wtuliła się w jego tors. Krople ciepłej wody wciąż spływały po ich, teraz złączonych w jedność, ciałach. Przez tak krótki czas zdążyli całkowicie się poznać. Chłopak zamieszkał razem z Julią oraz Soneą, której ta wizja niesamowicie się spodobała. Zżyła się z brunetem jak z własnym ojcem i tak też go traktowała. On również zdawał się nie zauważać tego, że dziewczynka nie jest jego biologiczną córką.
Po dwudziestu minutach kąpieli,. przepełnionej namiętnością i pieszczotami, oboje wyszli, ubrali się w czyste ubrania, zjedli śniadanie wraz z wciąż zaspaną sześciolatką i jej nieodłącznym towarzyszem – Panem Królisiem. Potem Argentyńczyk zawiózł je obie do rodziców brunetki, ponieważ zgodzili się zaopiekować wnuczką na czas wizyty u lekarza, sam zaś pojechał na stadion już bez stresu, że doświadczy kolejnego incydentu z Kaką. Chłopak zdążył już chyba ochłonąć i dał im spokój.
- Babcia! – krzyknęła , widząc kobietę i rzuciła jej się na szyję, na co kobieta zaśmiała się promiennie.
- Cześć, kochanie – powiedziała i ucałowała wnuczkę w czoło. – I witam naszego stałego gościa, Pana Królisia. Dam ci marchewkę. – Wstała i podała Sonei warzywo, by mogła pobawić się w karmienie swojego ulubieńca.
- Przepraszam, że ją do ciebie przyprowadzam, ale mam naprawdę ważną sprawę do załatwienia – oznajmiła Julia z przepraszającym uśmiechem na twarzy.
- Ależ nie masz za co przepraszać! Uwielbiamy z nią zostawiać, doskonale o tym wiesz. Napijesz się czegoś?
Brunetka pokręciła głową.
- Niestety, muszę szybko iść, ale jak wrócę po Soneę, to porozmawiamy, obiecuję. – Pomachała im na pożegnanie i wyszła. Bała się tej wizyty nawet bardziej niż wizyty u Mourinho dotyczącej bójki Kaki i Angela sprzed dwóch miesięcy. Ręce jej się trzęsły i nie potrafiła tego opanować.
Dochodząc do lekarza, odetchnęła głęboko. Będzie dobrze, pomyślała, zrobiła ostatni kok i weszła do środka. Na całe szczęście nikogo przed nią nie było i zapukała do gabinetu. Lekarz pozwolił jej wejść.
- Dzień dobry – powiedziała nieśmiało. – Julia Xanez, byłam umówiona.
- Oczywiście. – Mężczyzna zadał jej kilka niezbędnych pytań, po czym rozpoczął badanie. Dziewczyna zaciskała zęby bardziej ze strachu niż tego, co robił jej ginekolog.
Po skończonym badaniu, ubrała się i usiadła na krześle przy biurku, naprzeciwko lekarza.
- Mam dla pani dobre wieści – rozpoczął z uśmiechem na ustach. – Będzie pani mamą. Gratulacje – dodał. Julia otworzyła szerzej oczy. Spełniła się jej najgorsza wizja tego dnia. Po raz kolejny jej nieodpowiedzialność zaowocowała ciążą. Potrząsnęła głową, a do oczu napłynęły jej łzy. Podziękowała doktorowi i wybiegła z gabinetu. Nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. Biegła w stronę domu swoich rodziców. Chciała jak najprędzej rzucić się w ramiona rodzicielki i wypłakać się w jej ramię. Zupełnie jak ponad sześć lat temu…
- Co się stało?! – zawołała mama Julii, gdy zobaczyła dziewczynę stojącą w progu, całą we łzach i trzęsącą się jak galareta.
- Jestem w ciąży – oznajmiła tępo, a to zdanie kilkakrotnie odbiło jej się w głowie.
- Hura! – zawołała uradowana Sonea. *** Wsadziła do ust ostatni kęs jedzenia, po czym otarła usta chusteczką.
- Smakowało?
- Było wyśmienite – odparła z uśmiechem.
- Cieszę się. To co, zbieramy się?
Julia skinęła głową, wzięła swój płaszcz i chwyciła Angela po rękę. Zabrał ją na romantyczną kolację do jednej z najlepszych restauracji w Madrycie. Właśnie rozpoczął się dziewiąty miesiąc jej ciąży. Spodziewali się synka, którego Argentyńczyk od zawsze chciał mieć. Oboje cieszyli się z narodzin malucha, gdyż, po ponad miesiącu ciągłego szoku i szukania wyjścia z sytuacji, doszli do wniosku, że to tylko ich do siebie zbliży oraz że będzie już tylko lepiej. I rzeczywiście tak było.
Doszli do domu i odesłali opiekunkę, która tylko tego wieczoru miała opiekować się Soneą, która już smacznie spała. Sześciolatka bardzo cieszyła się z narodzin braciszka. Co chwila podchodziła o swojej mamy, głaskała ją po brzuchu i szeptała kilka słów, słodkim głosikiem.
Oboje przebrali się w wygodne ciuchy i usiedli na kanapie. Julia położyła nogi na kolanach chłopaka, który właśnie włączył telewizor. Leciał jakiś film.
- Ciążą dobrze ci służy, wiesz, skarbie? – odezwał się di Maria. Faktycznie, brunetka nie przytyła jak niektóre kobiety, a jej brzuch wyglądał jak zgrabna i uformowana piłeczka. Przy Sonei sprawa miała się podobnie, dlatego Julia zawsze była atrakcyjną dziewczyną z niesamowitą figurą.
- Wiem – zaśmiała się. – To dobrze, że nie wyglądam jak wielka kłoda. – Tym razem to Angel się roześmiał.
- Zdecydowanie. – Pocałował ją delikatnie w usta. – Jak damy mu na imię?
Brunetka wzruszyła lekko ramionami.
- Jakieś propozycje? – zapytała, na co do Maria przybrał zamyśloną minę. Myślał o swojej rozmowie z Alonso po pierwszej nocy z Julią.
- Może Xabi? – zaproponował.
- Xabi? – powtórzyła, a jej kąciki uniosły się ku górze. – Skąd ten pomysł?
- Kiedy mu opowiadałem o naszej pierwszej… – zawahał się. – Wspólnej nocy, kazał mi to zrobić. – Wyjaśnił. – Oczywiście tamtego dnia było to dla mnie niedorzecznością, ale kiedy teraz o tym myślę… Wydaje mi się, że to byłoby dla niego niesamowite wyróżnienie. Co myślisz? – Spojrzał na nią.
- Chyba masz rację, to dobry pomysł. Niech się chłopak cieszy – zaśmiała się.
Nagle dziewczyna całkowicie zesztywniała, a jej twarz przeszedł wyraz wielkiego bólu. Złapała się za okrągły brzuch i zwinęła.
- Chyba się zaczyna – wydyszała.
- Już?! Niemożliwe! – krzyknął przerażony Argentyńczyk, ale zerwał się na równe nogi, wziął Julię na ręce i zniósł do samochodu. Po drodze zdążył jeszcze zadzwonić do Alonso.
- Julia rodzi – wykrzyczał do telefonu. – Przyjedź tutaj, żeby Sonea nie była sama. Dom jest otwarty. – Rozłączył się szybko i wrzucił komórkę do kieszeni. Kiedy dotarli do samochodu, a zapiął bezpiecznie w pasy, wciąż zwijającą się z przedporodowego bólu Julię. – Oddychaj – zalecił jej, a sam zasiadł przy kierownicy. Był niezwykle roztrzęsiony. Bał się o dziewczynę. Otrząsnął się jednak szybko, włożył kluczyki do stacyjki, wcisnął gaz i z piskiem opon ruszył w stronę szpitala.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz