- Zrobisz to? – W głosie kobiety słychać było troskę, nadzieję i determinację.
- Tak, mamo. Obiecuję, ale ter muszę iść, żeby zdążyć. – Ucałowała kobietę w policzek i wyszła z domu.
Jak zwykle podążała tymi samymi ulicami, ale teraz mało ją interesowało. Musiała jak najszybciej znaleźć się przy komputerze, by napisać rzecz, która mogła zmienić jej życie. Chciała odejść z pracy. Po rozmowie z mamą doszła do wniosku, że tak będzie najlepiej. Koniec z tymi głupimi tekstami i propozycjami. Czas zacząć przejmować się czymś innym niż stary zboczeniec. Ale gdzie będzie teraz pracować? Musi przecież utrzymywać nie tylko siebie. A o pracę teraz ciężko. Jednak całe szczęście, że miała dobrze usytuowanego nocnego towarzysza, który może byłby w stanie jej pomóc w znalezieniu jakiegoś zajęcia. Wystarczy tylko ładnie poprosić… *** - Mówiłem! – wykrzyczał uradowany.
- No daj spokój…
- O nie, nie, nie! Zakład do zakład! Dawaj dychę!
Brunet zrezygnowany wyciągnął pieniądze i wręczył je koledze.
- Kto by pomyślał, że Valencia z nimi wygra?
- Ja! – Chłopak cieszył się jak małe dziecko.
- Zobaczymy co zrobisz, jak się okaże, że nam też skopią tyłek.
- My to nie Barcelona.
- Ale oni jakoś dają nam radę.
- Angel! Dlaczego musisz być t bezdusznym pesymistą?
Brunet wzruszył ramionami i usiadł na kanapie. Wpatrywał się w ekran wielkiego telewizora, na którym pokazywano jeszcze uśmiechnięte twarze graczy Valencii. To przez nich przegrał dychę, ale to dzięki nim spędził fajny wieczór. Xabi oczywiście przez cały mecz nawijał, że Barca wróci do domu w złych humorach. Ten chłopak chyba zamienia się w jasnowidza, ponieważ przewidział wynik i strzelców. Dobrze, że ie podał w których minutach padną bramki.
- Może zaprosimy jakieś koleżanki, co ty na to? – Xabi usiadł obok swojego przyjaciela. Na twarzy miał szelmowski uśmiech, a w oczach tańczyły mu dwie małe iskierki.
- Stary, daj spokój – westchnął Angel.
- Ja cię nie rozumiem. Dlaczego tak strasznie unikasz kobiet? To chore! – Oburzył się.
- Może po prostu nie jestem facetem, który na widok ładnej dziewczyny zaczyna się ślinić jak pies.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi! Naprawdę nie chcesz mieć tej jedynej, ukochanej dziewczyny?
- Najwyraźniej nie. Skończmy ten temat. Wiesz jak jest, więc nie wypytuj mnie o to samo zawsze, gdy tylko nadarzy się okazja.
Xabi odburknął coś niezrozumiałego w odpowiedzi, lecz Argentyńczyk nie zwrócił już na to uwagi. Nie był zły, ale irytowały go ciągłe rozmowy na temat jego stosunku do kobiet, szczególnie, że Xabi doskonale wiedział jakie one są. Jeśli chciał go przekonać do zmiany postawy, to raczej nie prędko mu się to uda. ***
Całował ją po ustach, z czasem schodząc na szyję i osuwając się coraz niżej, w stronę dekoltu. W tych obszarach wypieścił dokładnie każdy kawałek jej ciała. Uwielbiała ten stan, kiedy nie musiała martwić się niczym innym niż to, że te nieziemskie przyjemności kiedyś dobiegną końca. Gdy brunet znów wrócił do jej ust, przeturlali się tak, by dziewczyna mogła usiąść na nim okrakiem. Zaczęła jeździć opuszkami palców po jego nagim torsie, składając przy tym delikatne pocałunki. Chłopak uśmiechnął się łobuzersko, to dobrze. Podobało mu się.
Już czas – pomyślała brunetka.
- Odeszłam z pracy – powiedziała, na co brunet wzruszył tylko ramionami. – Potrzebuję pomocy, nowej roboty. Pomyślałam sobie, że mógłbyś szepnąć jakieś dobre słówko, na przykład w was w klubie, co?
Chłopak zamrugał kilkakrotnie, najwyraźniej zdziwiony.
- Kaka… Kaka, Kaka – mruknęła mu do ucha jeszcze kilka razy. Wiedziała, ze to uwielbia. Odkryła to już na drugim spotkaniu.
- Perfidnie wykorzystujesz moją słabość do ładnych dziewczyn szepczących mi moje imię.
- Czy to źle? – Spojrzała na niego z szelmowskim uśmiechem na twarzy. – No proszę, co ci szkodzi?
Kaka westchnął głośno.
- No dobrze. Mam nadzieję, że nie będę musiał tego żałować.
- Oczywiście, że nie. Kaka, Kaka, Kaka.
- Znów to robisz – szepnął.
- A tobie znów się to podoba. – Brunetka zaśmiała się i pocałowała chłopaka.
Znów zaczęły się różnego rodzaju pieszczoty oraz igraszki. Skończyli dopiero, gdy oboje padli wyczerpani, ale bardzo zadowoleni i usatysfakcjonowani, na poduszki. Julia patrzyła chwilę w sufit, a gdy Kaka zaczął miarowo i spokojnie oddychać, odwróciła się w jego stronę, by lepiej mu się przyjrzeć. Chłopak niewątpliwie był bardzo przystojny. Miał idealne rysy twarzy, a z lekko rozszerzonymi ustami wyglądał słodko. Julia nie mogła się w nim zakochać, ponieważ doskonale wiedziała, iż on nie potrafi kochać, o czym świadczył jego conocne zabawy z różnymi kobietami. Jego miłość do jednej była niemożliwa. Ciekawe, ile z jego partnerek postrzegało te nocne wizyty jak Julia – jako własna przyjemność i oderwanie od szarej rzeczywistości, a ile z nich marzyło o tym, by każdego poranka Kaka był przy ich boku i delikatnie całował w policzek na powitanie. Ciekawe też, czy Brazylijczyk miał wśród tych wszystkich namiętnych kochanek swoją ulubienicę. Jeśli tak, kto nią był? Może jakaś długonoga blondynka z piersiami zawsze na wierzchu, a może typ szarej i zagubionej myszki?
Brunetka uśmiechnęła się do siebie. Zadawała sobie nieistotne pytania, które wcale nie powinny ją obchodzić. Dopóki chłopak się u niej zjawiał i pomagał jej znaleźć pracę, wszystko było w porządku, a reszta powinna zostać daleko w tyle.
Nagle telefon jej towarzysza zaczął wibrować. Julia przymknęła oczy, by wydawało się, że śpi. Kaka wziął urządzenie do ręki i wyłączył budzik, po czym spojrzał na leżącą obok dziewczynę. Wstał z łóżka, poszedł na chwilę do łazienki i znów wrócił do sypialni, by się ubrać.
Zawsze wychodził w nocy, bądź ewentualnie nad ranem, by nikt nie mógł go zobaczyć. Od razu rozeszłaby się wieść o ‘tajemniczej ukochanej’, co mogłoby się skończyć bardzo źle zarówno dla niego, jak i dla niej.
Kiedy był już gotowy do wyjścia, usiadł na kraju łóżka i przez chwilę tępo wpatrywał się w powieszone na ścianie zdjęcie Julii z małą dziewczynką na rękach. Jednak po paru sekundach potrząsnął delikatnie głową, spojrzał na brunetkę i pocałował ją w czoło, po czym wyszedł z domu bez słowa, ostrożnie i bezgłośnie zamykając drzwi.
Julia usiadła. Była w szoku, że coś takiego w ogóle miało miejsce. Dlaczego on to zrobił? Zawsze tak było, czy tylko dzisiaj coś skłoniło go do takiego gestu? Z innymi też się tak żegnał? A może to właśnie ona była jego ulubienicą? A może… Nie, to niemożliwe. To po prostu miły gest, bo przecież ktoś taki jak on nie był w stanie zrobić czegoś takiego z miłości. A przynajmniej nie z miłości do niej. Bynajmniej nie byłoby to na miejscu. On był wielką gwiazdą piłki nożnej, a ponad to, tego wieczoru znajdzie się w łóżku innej ze swoich nocnych towarzyszek, więc nawet nie mogło być mowy o czymś innym niż po prostu przypieczętowanie mile i aktywnie spędzonej nocy lekkim pocałunkiem w czoło. Tak, to z pewnością był powód. Nie mógł inaczej wyrazić swojego zadowolenia, więc zrobił to tak – by nikt nie widział i się o tym nie dowiedział.
Brunetka odetchnęła lekko i położyła się. Spojrzała na fotografię, w którą kilka minut temu uporczywie wpatrywał się Kaka i uśmiechnęła się do siebie. Było takie piękne i przedstawiało tak wspaniałą chwilę z życia dziewczyny…
- Tak, mamo. Obiecuję, ale ter muszę iść, żeby zdążyć. – Ucałowała kobietę w policzek i wyszła z domu.
Jak zwykle podążała tymi samymi ulicami, ale teraz mało ją interesowało. Musiała jak najszybciej znaleźć się przy komputerze, by napisać rzecz, która mogła zmienić jej życie. Chciała odejść z pracy. Po rozmowie z mamą doszła do wniosku, że tak będzie najlepiej. Koniec z tymi głupimi tekstami i propozycjami. Czas zacząć przejmować się czymś innym niż stary zboczeniec. Ale gdzie będzie teraz pracować? Musi przecież utrzymywać nie tylko siebie. A o pracę teraz ciężko. Jednak całe szczęście, że miała dobrze usytuowanego nocnego towarzysza, który może byłby w stanie jej pomóc w znalezieniu jakiegoś zajęcia. Wystarczy tylko ładnie poprosić… *** - Mówiłem! – wykrzyczał uradowany.
- No daj spokój…
- O nie, nie, nie! Zakład do zakład! Dawaj dychę!
Brunet zrezygnowany wyciągnął pieniądze i wręczył je koledze.
- Kto by pomyślał, że Valencia z nimi wygra?
- Ja! – Chłopak cieszył się jak małe dziecko.
- Zobaczymy co zrobisz, jak się okaże, że nam też skopią tyłek.
- My to nie Barcelona.
- Ale oni jakoś dają nam radę.
- Angel! Dlaczego musisz być t bezdusznym pesymistą?
Brunet wzruszył ramionami i usiadł na kanapie. Wpatrywał się w ekran wielkiego telewizora, na którym pokazywano jeszcze uśmiechnięte twarze graczy Valencii. To przez nich przegrał dychę, ale to dzięki nim spędził fajny wieczór. Xabi oczywiście przez cały mecz nawijał, że Barca wróci do domu w złych humorach. Ten chłopak chyba zamienia się w jasnowidza, ponieważ przewidział wynik i strzelców. Dobrze, że ie podał w których minutach padną bramki.
- Może zaprosimy jakieś koleżanki, co ty na to? – Xabi usiadł obok swojego przyjaciela. Na twarzy miał szelmowski uśmiech, a w oczach tańczyły mu dwie małe iskierki.
- Stary, daj spokój – westchnął Angel.
- Ja cię nie rozumiem. Dlaczego tak strasznie unikasz kobiet? To chore! – Oburzył się.
- Może po prostu nie jestem facetem, który na widok ładnej dziewczyny zaczyna się ślinić jak pies.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi! Naprawdę nie chcesz mieć tej jedynej, ukochanej dziewczyny?
- Najwyraźniej nie. Skończmy ten temat. Wiesz jak jest, więc nie wypytuj mnie o to samo zawsze, gdy tylko nadarzy się okazja.
Xabi odburknął coś niezrozumiałego w odpowiedzi, lecz Argentyńczyk nie zwrócił już na to uwagi. Nie był zły, ale irytowały go ciągłe rozmowy na temat jego stosunku do kobiet, szczególnie, że Xabi doskonale wiedział jakie one są. Jeśli chciał go przekonać do zmiany postawy, to raczej nie prędko mu się to uda. ***
Całował ją po ustach, z czasem schodząc na szyję i osuwając się coraz niżej, w stronę dekoltu. W tych obszarach wypieścił dokładnie każdy kawałek jej ciała. Uwielbiała ten stan, kiedy nie musiała martwić się niczym innym niż to, że te nieziemskie przyjemności kiedyś dobiegną końca. Gdy brunet znów wrócił do jej ust, przeturlali się tak, by dziewczyna mogła usiąść na nim okrakiem. Zaczęła jeździć opuszkami palców po jego nagim torsie, składając przy tym delikatne pocałunki. Chłopak uśmiechnął się łobuzersko, to dobrze. Podobało mu się.
Już czas – pomyślała brunetka.
- Odeszłam z pracy – powiedziała, na co brunet wzruszył tylko ramionami. – Potrzebuję pomocy, nowej roboty. Pomyślałam sobie, że mógłbyś szepnąć jakieś dobre słówko, na przykład w was w klubie, co?
Chłopak zamrugał kilkakrotnie, najwyraźniej zdziwiony.
- Kaka… Kaka, Kaka – mruknęła mu do ucha jeszcze kilka razy. Wiedziała, ze to uwielbia. Odkryła to już na drugim spotkaniu.
- Perfidnie wykorzystujesz moją słabość do ładnych dziewczyn szepczących mi moje imię.
- Czy to źle? – Spojrzała na niego z szelmowskim uśmiechem na twarzy. – No proszę, co ci szkodzi?
Kaka westchnął głośno.
- No dobrze. Mam nadzieję, że nie będę musiał tego żałować.
- Oczywiście, że nie. Kaka, Kaka, Kaka.
- Znów to robisz – szepnął.
- A tobie znów się to podoba. – Brunetka zaśmiała się i pocałowała chłopaka.
Znów zaczęły się różnego rodzaju pieszczoty oraz igraszki. Skończyli dopiero, gdy oboje padli wyczerpani, ale bardzo zadowoleni i usatysfakcjonowani, na poduszki. Julia patrzyła chwilę w sufit, a gdy Kaka zaczął miarowo i spokojnie oddychać, odwróciła się w jego stronę, by lepiej mu się przyjrzeć. Chłopak niewątpliwie był bardzo przystojny. Miał idealne rysy twarzy, a z lekko rozszerzonymi ustami wyglądał słodko. Julia nie mogła się w nim zakochać, ponieważ doskonale wiedziała, iż on nie potrafi kochać, o czym świadczył jego conocne zabawy z różnymi kobietami. Jego miłość do jednej była niemożliwa. Ciekawe, ile z jego partnerek postrzegało te nocne wizyty jak Julia – jako własna przyjemność i oderwanie od szarej rzeczywistości, a ile z nich marzyło o tym, by każdego poranka Kaka był przy ich boku i delikatnie całował w policzek na powitanie. Ciekawe też, czy Brazylijczyk miał wśród tych wszystkich namiętnych kochanek swoją ulubienicę. Jeśli tak, kto nią był? Może jakaś długonoga blondynka z piersiami zawsze na wierzchu, a może typ szarej i zagubionej myszki?
Brunetka uśmiechnęła się do siebie. Zadawała sobie nieistotne pytania, które wcale nie powinny ją obchodzić. Dopóki chłopak się u niej zjawiał i pomagał jej znaleźć pracę, wszystko było w porządku, a reszta powinna zostać daleko w tyle.
Nagle telefon jej towarzysza zaczął wibrować. Julia przymknęła oczy, by wydawało się, że śpi. Kaka wziął urządzenie do ręki i wyłączył budzik, po czym spojrzał na leżącą obok dziewczynę. Wstał z łóżka, poszedł na chwilę do łazienki i znów wrócił do sypialni, by się ubrać.
Zawsze wychodził w nocy, bądź ewentualnie nad ranem, by nikt nie mógł go zobaczyć. Od razu rozeszłaby się wieść o ‘tajemniczej ukochanej’, co mogłoby się skończyć bardzo źle zarówno dla niego, jak i dla niej.
Kiedy był już gotowy do wyjścia, usiadł na kraju łóżka i przez chwilę tępo wpatrywał się w powieszone na ścianie zdjęcie Julii z małą dziewczynką na rękach. Jednak po paru sekundach potrząsnął delikatnie głową, spojrzał na brunetkę i pocałował ją w czoło, po czym wyszedł z domu bez słowa, ostrożnie i bezgłośnie zamykając drzwi.
Julia usiadła. Była w szoku, że coś takiego w ogóle miało miejsce. Dlaczego on to zrobił? Zawsze tak było, czy tylko dzisiaj coś skłoniło go do takiego gestu? Z innymi też się tak żegnał? A może to właśnie ona była jego ulubienicą? A może… Nie, to niemożliwe. To po prostu miły gest, bo przecież ktoś taki jak on nie był w stanie zrobić czegoś takiego z miłości. A przynajmniej nie z miłości do niej. Bynajmniej nie byłoby to na miejscu. On był wielką gwiazdą piłki nożnej, a ponad to, tego wieczoru znajdzie się w łóżku innej ze swoich nocnych towarzyszek, więc nawet nie mogło być mowy o czymś innym niż po prostu przypieczętowanie mile i aktywnie spędzonej nocy lekkim pocałunkiem w czoło. Tak, to z pewnością był powód. Nie mógł inaczej wyrazić swojego zadowolenia, więc zrobił to tak – by nikt nie widział i się o tym nie dowiedział.
Brunetka odetchnęła lekko i położyła się. Spojrzała na fotografię, w którą kilka minut temu uporczywie wpatrywał się Kaka i uśmiechnęła się do siebie. Było takie piękne i przedstawiało tak wspaniałą chwilę z życia dziewczyny…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz